Kiedy rano się obudziłam, w pokoju było zimno jak w chłodni. Dopiero teraz przypomniało mi się, że zapomniałam zamknąć okna. Jednak zamiast wstać i to zrobić, nakryłam się dokładniej kołdrą. Drugą kołdrą, którą najwyraźniej w nocy zabrałam Jack’owi.
-Czemu tu tak zimno? - usłyszałam zaspany głos chłopaka.-Wiesz... Jakby ci to powiedzieć.
-Złodziejko! Zabrałaś mi kołdrę! - powiedział z wyrzutem, spostrzegając, co się stało. - Ja tu marznę, a ty się pod dwoma grzejesz! Serca nie masz?
-Od razu złodziejko. Nie kontroluję tego, co robię we śnie. I mam serce. Dlatego robię to. - przysunęłam się bliżej i nakryłam go oboma kołdrami.
-Robisz to przez wyrzuty sumienia, a nie z dobrego serca. Patrz, jakie mam zimne ręce. - dotknął dłonią mojej szyi.
-AA! Zabierz to! - krzyknęłam, bijąc śmiejącego się chłopaka po ręce. - Nienawidzę cię! Będę miała teraz uraz do końca życia!
-Zły dotyk boli przez całe życie. - nie przestawał się śmiać.
-Spieprzaj. - fuknęłam. Usłyszałam pukanie do drzwi, które po chwili się uchyliły.
-Jak to twój ojciec, to się zdziwi. - powiedział cicho Jack, za co dostał kuksańca w żebra.
-Proszę. - powiedziałam, bo nikt nie wchodził. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy zza drzwi wychyliła się blond czupryna mojej siostry.
-Luiza! - krzyknęłam siadając na łóżku.
-Gabrysia! - mała przybiegła do mnie, wskoczyła na łóżko i rzuciła się w moje ramiona.
-Co tu robisz, szkodniku? - zapytałam, całując ją w policzek.
-Przyjechałyśmy wczoraj wieczorem z mamą.
-Ale przecież wczoraj do mnie dzwoniłaś...
-Stąd. - wyszczerzyła się.
-No cholera... A mówiłem, że nie chcę zostać wujkiem! - powiedział Ramsey, patrząc na nas i drapiąc się po głowie z niezbyt inteligentną miną.
-Debilu, to moja siostra. - zaśmiałam się. - A w ogóle, to wyglądasz jak zombie. Schowaj się, bo jeszcze mi Młodą wystraszysz.
-Pff... Świnia.
-Miło, że się przedstawiłeś.
-Gaba. - Luiza pociągnęła mnie za rękaw. - A kim oni są? To twój chłopak? - zapytała wskazując na Jack’a.
-Nie, Lu. To nie mój chłopak. - zaśmiałam się. - To przyjaciele Kierana.
-O! Tata tyyyyle o nim opowiadał! - zachwyciła się blondynka. Czemu mnie to nie zdziwiło? - Kiedy go poznam?!
-Na pewno niedługo. A póki co poznaj jego kolegów. To Jack, a to Aaron. - powiedziałam, a potem przedstawiłam chłopakom siostrę. Z moją lekką pomocą Luiza zamieniła z chłopakami kilka słów po angielsku. Muszę przyznać, że jak na ośmiolatkę, jej angielski jest wyjątkowo dobry. Luiza była właśnie w środku opowieści o psie babci, kiedy do pokoju weszła mama i niemal zastygła w miejscu, widząc mnie i Wilshere’a razem w łóżku. No to się zacznie jazda...
-Dzień dobry. - powiedziała po chwili zawieszenia. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Chłopaki się przywitali (Ramsey niemal dusił się śmiechem), a ja wstałam i przytuliłam rodzicielkę.
-Cześć mamo. Oczywiście, że nie przeszkadzasz. - powiedziałam po polsku, mając nadzieję, że mama będzie kontynuowała rozmowę w tym języku.
-Co tu się dzieje? - zapytała surowym tonem.
-Nic się nie dzieje, a co ma się dziać?
-To, że śpisz w jednym łóżku z chłopcem? - powiedziała oskarżycielsko, z tą osądzającą, poważną miną.
-Mamo... - jęknęłam. - Przecież tylko spaliśmy. Nie uprawialiśmy seksu.
-Gabriela! - upomniała mnie i kiwnęła znacząco w stronę Luizy.
-Luśka, idź sprawdź czy cię nie ma na dole. - powiedziałam. Ta spojrzała na mnie spod byka i wyszła z pokoju. - Mamo, nie musisz się martwić. Jeśli jeszcze nie zauważyłaś, jestem rozsądną dziewczyną. I jeśli już miałoby do czegoś dojść, to nie z osobą trzecią w pokoju.
-Trzecią?
-Tak. Aaron też tu spał. Byliśmy wczoraj razem w barze niedaleko. Chłopaki zostawili u nas auta i wypili piwo. Mieli nocować u Kierana, ale dwóch chłopaków w jednym pokoju z parą, to nie był dobru pomysł więc przyszli do mnie. Miałam któregoś położyć na podłodze?
-Mogłaś spać...
-Na kanapie? A oni we dwóch na łóżku? - zapytałam z ironią.
-No tak, to głupi pomysł. I już nie patrz tym wzrokiem „znowu mam rację”.
-Przepraszam...
-To twój chłopak? - zapytała wskazując ruchem głowy Jack’a, który teraz zajęty był rzucaniem się poduszką z Aaronem.
-Boże! Co wam się wszystkim nadało?! Jak nie Młoda, to ty. Nie! Jack nie jest moim chłopakiem! - chłopak spojrzał na nas, słysząc swoje imię.
-Ale mógłby być. Przystojny jest.
-Mamo... - pokręciłam głową poirytowana.
-No dobrze, już dobrze. Nie irytuj się tak. - powiedziała, całując mnie w czoło. - A przedstawisz mi kolegów? - zapytała. Kiwnęłam głową i odwróciłam się w tym samym momencie, kiedy poduszka rzucona przez Jack’a zderzyła się z poduszką rzuconą przez Aarona i obie spadły na ziemię.
-Widzisz, z czym ja tu żyć muszę... - westchnęłam, a potem przedstawiłam chłopaków mamie. Kobieta już miała wychodzić, ale jednak zatrzymała się i odwróciła do mnie.
-Kochanie, masz już niemal dziewiętnaście lat i spotykasz się z chłopcami, ale pamiętaj, że nie warto się spieszyć z niektórymi rzeczami.
-O nie... - przerwałam jej. - Nie będziemy odbywały tej rozmowy. Nie tutaj i nie teraz.
-Dobrze, dobrze. Ale pamiętaj, jeśli już będzie miało do czegoś dojść, zabezpiecz się.
-Mamo! - poczułam, że moje policzki zaczynają przybierać kolor dojrzałego pomidora. Nie miałam problemów z rozmawianiem o seksie, zabezpieczaniu się i tym podobnych. Chyba, że miałam o tym rozmawiać z mamą/ojcem. Mogłam rozmawiać z koleżankami, chłopakami, nauczycielkami, obcymi na ulicy. Ale rozmowa z rodzicami to dla mnie istna katorga.
-No dobrze. Już spokojnie.
-Ciągle powtarzasz „dobrze”, a i tak kontynuujesz ten temat. - burknęłam.
-Za kwadrans zapraszam na śniadanie. - powiedziała mama po angielsku i posyłając mi przepraszający uśmiech wyszła z pokoju. Złapałam się za głowę, wróciłam do łóżka i zakryłam kołdrą po sam czubek głowy.
-Wszystko w porządku? - zapytał Jack, odchylając kołdrę.
-Właśnie przeprowadziłam z mamą najgorszą rozmowę w moim życiu.
-O czym? - zapytał Aaron.
-Ogólnie to o tym, żebym nie spieszyła się z seksem, a w razie czego, żebym się zabezpieczyła. - powiedziałam zdejmując z twarzy kołdrę.
-Co jej się tak zebrało? - zdziwił się Walijczyk.
-Najwyraźniej pomyślała, że Jack jest moim chłopakiem i... - nie dokończyłam, bo Ramsey wybuchł niekontrolowanym, histerycznym śmiechem.
-A cieszysz się z...? - zapytałam zdezorientowana, z nadzieją patrząc na Jacka. Ten tylko pokręcił głową, wpatrując się badawczym wzrokiem w przyjaciela.
-No bo... że wy... że niby razem... że... AHAHAHAHAHA!
-Myślisz, że powinniśmy czuć się urażeni? - zapytałam Anglika, nie spuszczając wzroku z Aarona.
-Myślę, że on jest bardzo poważnie upośledzony mentalnie.
Śniadanie zjedliśmy wszyscy razem, całą dziewiątką. Myślałam, że będzie jakoś niezręcznie, zwłaszcza między mamą a Elizabeth, ale okazało się, że obie kobiety dogadywały się całkiem dobrze. Po śniadaniu wyjaśniłam z mamą sprawę mojej karty. Jak się okazało, były to tylko jakieś chwilowe problemy w banku. Potem pożyczyłam od ojca auto i pojechałam do centrum, po prezenty dla Luizy i mamy. Jazda lewą stroną – totalne szaleństwo. Chociaż jak na pierwszy raz, to poszło mi dosyć dobrze.Uwinęłam się zadziwiająco szybko. Mamie kupiłam zestaw filmów Pedro Almodovara, a Luizie koszulkę z „Hello Kitty”, które uwielbia i składankę największych hitów Queen, na których ostatnio miała ogromną fazę. Może to trochę dziwne, ale była nad wyraz dojrzała, jak na swój wiek. Zafascynowana językiem angielski, a od polskich, komercyjnych gwiazd woli słuchać klasyków rocka. Mama uważa, że to nienormalne i totalnie nie dziewczyńskie, no ale cóż, mała miała dobry wzór do naśladowania...
Miałam już wychodzić z centrum handlowego, kiedy na jednej w witryn sklepowych zauważyłam coś, co mnie zainteresowało. Postanowiłam wejść do sklepu i kupić jeszcze tę jedną rzecz.
Czas kolacji wigilijnej zbliżał się coraz szybciej. Kiedy stół był już przyszykowane i wszystkie potrawy gotowe, poszłam się przygotować. Wzięłam prysznic, a potem ubrałam przygotowaną wcześniej granatową sukienkę, biżuterię i buty, zadzwoniłam do najbliższych znajomych by złożyć im życzenia i zeszłam na dół. Goście, czyli starszy brat Elizabeth, John i ich młodsza siostra Lisa z mężem Harrym i co najwyżej półroczną Emily, właśnie rozbierali się w holu. Zaraz po mnie z góry zszedł elegancko ubrany Kieran. Spojrzeliśmy na siebie, ale chłopak zaraz odwrócił wzrok z pogardliwym prychnięciem. To będzie szalenie miła Wigilia...
Pomimo moich obaw, okazało się nie być aż tak strasznie. Było nawet przyjemnie. Siedzieliśmy z Kieranem na dwóch różnych końcach stołu i ledwie siebie widzieliśmy. Poza tym, niemal cały czas rozmawiałam z Luizą lub Jennifer, a Kieran co chwila zaczepiany był przez małą Emily. W końcu chłopak wziął ją na ręce, a ta niemal od razu zasnęła. Jako że przez cały wieczór Lisie nie udało się uśpić małej, teraz kobieta odetchnęła z ulgą. Chciała przejąć córkę od Kierana, ale ta uczepiła się jego palca. W obawie przed zbudzeniem jej, Gibbs zaoferował się, że pójdzie z nią na górę i posiedzi z nią trochę, żeby Lisa i Harry odpoczęli trochę. Po trzydziestu minutach ktoś wpadł na pomysł, żeby zanieść mu coś do jedzenia. Zgłosiłam się na ochotnika. Będziemy mieli okazję, żeby porozmawiać i nie wrzeszczeć na siebie. Naprawdę chciałam dowiedzieć się, o co Kieranowi chodzi. Z talerzem pełnym różnych przekąsek weszłam po cichu do pokoju chłopaka. Siedział na podłodze oglądając bez dźwięku powtórkę jakiegoś meczu w telewizji, a Emily spała przykryta kocykiem na kanapie, nadal trzymając jego palec.-Głodny? - zapytałam, podając mu talerz. Nawet nie spoglądając na mnie, czy nawet na jedzenie pokręcił głową. Wzięłam głęboki wdech i wyłączyłam telewizor.
-Oglądałem. - nawet kiedy mówił szeptem, można było wyczuć w jego głosie niechęć do mnie,
-Kieran, czy my możemy pogadać normalnie? - zapytałam.
-Może kiedy indziej. Póki co, jeśli nie zauważyłaś, śpi tu dziecko, więc jeśli możesz... - wskazał znacząco na drzwi. Popatrzyłam przez chwilę, ale kiedy zignorował mnie, sięgając po pilot i włączając ponownie telewizor, wyszłam z pokoju, całą sobą powstrzymując się przed jebnięciem drzwiami. I to by było na tyle mojego dobrego humoru. Wróciłam na dół. Jennifer rozmawiała z Lisą i Harrym, Lu przysłuchiwała się ich rozmowie, chłonąc każde słowo mimo, że rozumiała nieznaczną część, tata z Elizabeth też zawzięcie o czymś dyskutowali, a mama zaskakująco dobrze dogadywała się z Johnem. Cały czas mówili, opowiadając sobie o czymś, co jakiś czas śmiejąc się i zerkając na siebie ukradkiem. O nie... Czy ja tu widzę zalążki jakiegoś romansu? Błagam... Nie chcę na to patrzeć. Usiadłam na swoim miejscu i łyknęłam porządną porcję wina. Obok mnie zaraz pojawiła się siostra.
-Co jest, Blodni?
-Opowiesz mi bajkę? - poprosiła.
-Teraz? - zapytałam. Pokiwała głową. - Ale są goście, nie możemy wyjść z pokoju.
-To opowiesz mi na fotelu. - powiedziała ciągnąc mnie w stronę wspomnianego mebla.
-A potem zaśniesz i będzie cię trzeba dźwigać do pokoju.
-Nie zasnę.
-Zaśniesz! I nie kłóć się, bo wiem lepiej.
-Gabrysia. - mama spojrzała na mnie jednoznacznym wzrokiem. Westchnęłam.
-No dobra. - siadłam w fotelu i posadziłam sobie siostrę na kolanach. - Dawno, dawno temu...
Godzinę później wszyscy pożegnaliśmy Lisę i jej rodzinę. Zaraz potem wszyscy poza ciocią Emmą, która położyła się wcześniej i Kierana, który poszedł na górę zaprać koszulę, którą zalał winem, zaczęli sprzątać. No i poza mną. Tak, jak przewidziałam, Luiza zasnęła na moich kolanach.-Zaraz wam pomogę. - powiedziałam do mamy. - Zaniosę tylko małą do łóżka.
-Dobrze. Ja ją potem rozbiorę. - powiedziała mama. Z jej pomocą wstałam z fotela z siostrą na rękach i ruszyłam w stronę schodów.
-Wezmę ją.- zaoferował tata, mijając mnie w drzwiach.
-Poradzę sobie. - odpowiedziałam. - Gdzie śpi?
-W pokoju naprzeciw Jenny.
Bez słowa ruszyłam dalej. Ostrożnie weszłam po schodach.
-Pomóc ci? - usłyszałam głos Kierana, kiedy kierowałam się w stronę pokoju.
-A co, uważasz, że nie poradzę sobie z zaniesieniem siostry do łóżka? Tak, jak uważałeś, że nie poradzę sobie z grą z FIFĘ? - zapytałam nawet nie siląc się na ukrycie mojej złości.
-Nie. Chciałem po prostu pomóc. Przepraszam, jeśli uraziłem twoją dumę.
Mała mruknęła coś niezadowolona przez sen i zaczęła wiercić się w moich ramionach. Nie odpowiedziałam nic Anglikowi, tylko odwróciłam się plecami i poszłam dalej. Podchodziłam właśnie do drzwi, kiedy chłopak mnie wyprzedził i otworzył je. Bez słowa weszłam do pokoju i najdelikatniej jak mogłam położyłam małą na łóżku, zdjęłam jej buty i przykryłam kołdrą.
-Bysia? - Luiza przebudziła się. Przysiadłam na łóżku. - Zaśpiewaj mi. - powiedziała, łapiąc mnie za rękę.
Nie chciałam wdawać się z nią w dyskusję, więc zaczęłam śpiewać Over the rainbow. Zaśpiewałam jedynie dwie zwrotki, a już jej uścisk całkiem zelżał. Odgarnęłam jej włosy z buzi i pocałowałam w policzek.
-Dobranoc, Bąblu.
Wstałam z łóżka i zdziwiłam się, widząc Kierana opartego o framugę i przyglądającego się nam z lekkim uśmiechem na ustach..
-Jeszcze tu jesteś? - zapytałam nie kryjąc zdziwienia. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - Zauważyłam, że bycie w pobliżu mnie nie sprawia ci przyjemności.
-Ale to chyba nie zabronione, prawda?
Poirytowana przewróciłam oczami i wypchnęłam chłopaka z pokoju, delikatnie zamykając drzwi. Do swojego pokoju wchodziła akurat Jen, która poinformowała mnie, że wszystko na dole jest już ogarnięte. Ruszyłam więc do swojego pokoju, a obok mnie szedł Kieran. Oboje odezwaliśmy się dopiero wchodząc do swoich pokoi, w tym samym momencie mówiąc sobie „Dobranoc”. Ostatkiem sił przebrałam się w piżamę i wpełzłam do łóżka. Zaczęłam myśleć o Kieranie. To istny człowiek-zagadka. Raz jest dla mnie niemiły i wręcz chamski, a za godzinę oferuje pomoc i zupełnie nie przeszkadza mu przebywanie w moim towarzystwie. Niezmiernie mnie to irytuje. A najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie mam pojęcia dlaczego czuje do mnie taką niechęć. Nie zdążyłam mu się w żaden sposób narazić. I ten jego świetny kontakt z ojcem... Nie chciałam tego przyznać, ale zazdrościłam mu. Zazdrościłam, mimo to nie potrafiłam sama zmusić siebie, by spróbować chociaż minimalnie zbliżyć się do ojca. Cóż, mam przed sobą jeszcze miesiąc. Kto wie, co się w tym czasie wydarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz