czwartek, 4 października 2012

#28. "Nie powinnaś z nim flirtować, a już zdecydowanie nie na oczach swojego chłopaka."


Odwróciłam się, żeby stanąć twarzą w twarz z Tomkiem. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
-Długo tu jesteś? - zapytałam.
-Jakąś godzinę. Jest sporo znajomych, powinnaś się do nas przysiąść na chwilę.
-Może później. - uśmiechnęłam się.
-O tak, później, bo teraz idziesz ze mną coś zaśpiewać. - wyszczerzył się i złapał za rękę, ciągnąć na scenę. Zanim się zorientowałam, wybrał już piosenkę i zaczął śpiewać.

-What’s somebody like you doing in a place like this? - zaśpiewał, wskazując na mnie. - Say did you come alone or did you bring all your friends? - zerknął w stronę stolika, przy którym siedzieli Kanonierzy. - Say what's your name, what you drinking. I think I know what you’re thinking. Baby what’s your sign tell me yours I’ll tell you mine. Say what’s someone like you doing in a place like this?
Dołączyłam do niego w refrenie.
-I'll never be the same if we ever meet again. Won't let you get away. This free fall's got me so kiss me all night don't ever let me go. I'll never be the same if we ever meet again.
-Do you come here much? I swear I've seen your face before. Hope you don't see me blush but I cant help but want you more, more. - zaśpiewałam patrząc na przyjaciela, mrugając do niego. - Baby tell me what’s your story I ain't shy don’t you worry. I'm flirting with my eyes, wanna leave with you tonight. Do you come here much? I've gotta see your face some more, some more cause baby I…
-I'll never be the same if we ever meet again. Won't let you get away. This free fall's got me so kiss me all night don't ever let me go. I'll never be the same if we ever meet again. - do końca utworu wygłupialiśmy się razem na scenie, bawiąc się zupełnie tak, jakby nikt na nas nie patrzył. Robiliśmy do siebie głupie miny, starając się nie wybuchnąć śmiechem i obejmowaliśmy się. Kiedy piosenka dobiegła końca podziękowaliśmy publiczności za uwagę i oklaski, i zeskoczyliśmy ze sceny, a Tomek zaciągnął mnie do stolika przy którym siedziało kilku innych znajomych Roberta, a także moich. Przywitałam się ze wszystkimi, zapoznałam z tymi, których jeszcze nie znałam i usiadłam na wolnym kawałku kanapy obok Tomka, powstałym po ściśnięciu się ludzi siedzących na niej.

-Hej, Jacky, gdzie zgubiłeś dziewczynę? - zapytał Kieran, kiedy zobaczył, że przyjaciel wrócił sam.
-Poszła po piwo, zaraz wróci, nie musisz się tak o nią martwić, Gibbo. - odpowiedział, siadając.
-No ja nie muszę, ale myślę, że ty powinieneś. - powiedział Kieran, wskazując na coś głową. Odwrócił się w tamtym kierunku i ujrzał jego dziewczyną podążającą za brunetem, którego spotkała tu kilka dni temu. Trzymali się za ręce. Odruchowo zacisnął dłoń na kuflu z piwem, który stał przed nim.
-Spokojnie, przecież to tylko jej znajomy. - powiedziała Lea spokojnym tonem, kładąc dłoń na jego dłoni. Kiwnął głową i rozluźnił uścisk, dalej przyglądając się dziewczynie i jej znajomemu. Brunet wybrał piosenkę i już po chwili zaczął ją śpiewać, patrząc na nią. Kręcąc się koło niej i flirtując z nią. Ona robiła to samo. Wiedział, że to tylko gra, ale nie mógł opanować złości. Nigdy nie był typem zazdrośnika, poza tym, ufał swojej dziewczynie, ale jej znajomy wzbudzał w nim dziwny niepokój już od pierwszego spotkania. Przyjął z ulgą koniec utworu, ale nie przewidział, że to nie oznacza końca spotkania brunetki z tym typem. Ponownie złapał ją za rękę i zaprowadził do stolika, oddalonego dwa miejsca dalej. Uśmiechnęła się na widok ludzi tam siedzących, a po przywitaniu się z nimi usiadła obok bruneta. Z uśmiechem na ustach rozmawiała ze znajomymi, co chwila wybuchając śmiechem. Irytowało go, że brunet co jakiś czas pochylał się nad jej uchem mówiąc jej coś, na co ona reagowała śmiechem, lub przyjacielskim klepnięciem chłopaka w ramię. W tym momencie najchętniej wstałby, podszedł tam i wymierzył brunetowi cios prosto w twarz.

Po raz kolejny wybuchłam śmiechem, kiedy Tomek wspomniał jedną z historii z życia licealnego mojego brata. Od tego śmiechu bolał mnie już brzuch. Pokręciłam głową w odpowiedzi na pytanie bruneta, czy chcę usłyszeć jeszcze jedną opowieść i wtedy ponad ramieniem siedzącej naprzeciw mnie Kasi zobaczyłam Jacka. Wpatrywał się pustym wzrokiem w swój kufel z piwem. Szczerze mówiąc, to całkiem zapomniałam, że to z nim i Kanonierami tu byłam. Pożegnałam się z Polakami mówiąc, że miło było ich znowu spotkać i skierowałam się w stronę Jacka i reszty.
-Przepraszam, zagadałam się. - powiedziałam siadając obok niego i cmoknęłam go w policzek. Wszyscy inni zajęci byli dyskusją, nawet nie wsłuchiwałam się na jaki temat.
-Trudno było nie zauważyć. - odpowiedział obojętnie.
-W skali od jednego do dziesięciu jak bardzo jesteś zły? - zapytałam. - I nie mów, że nie jesteś. - dodałam, kiedy widziałam, że otwiera usta, zapewne po to, żeby zaprzeczyć.
-Nie ważne. - mruknął, dopijając piwo. - Pójdę już, jestem wykończony. - powiedział i wstał.
-Więc pójdę z tobą. - jeśli myślisz, że mnie tak łatwo zbyjesz, Wilshere, to się grubo mylisz. - Odprowadzisz mnie? - wiedziałam, że nie odmówi.
-Jasne. - kiwnął głową, a ja powstrzymałam uśmiech triumfu. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Już kiedy miałam odchodzić, Lea zatrzymała mnie.
-Wszystko okej? - zapytała.
-Nie wiem. - mruknęłam.
-Pogadaj z nim. Jest po prostu zazdrosny o tego twojego znajomego. - wyjaśniła.
-Myślisz, że dałam mu powód?
-No wiesz, nie wyglądało to aż tak bardzo „koleżeńsko”. Nie powinnaś z nim flirtować, a już zdecydowanie nie na oczach swojego chłopaka. - odpowiedziała, robiąc minę „sorry, ale to prawda”.
-Wcale nie... - chciałam zaprzeczyć, ale zamilkłam. Właściwie zawsze wszyscy mi mówili, że ja i Tomek ciągle ze sobą flirtujemy. Ale po części tym charakteryzowała się nasza przyjaźń. Jednak dla dobra mojego związku z Wilsherem musiałam to zmienić. - Dzięki za szczerość.
-Powodzenia. - uśmiechnęła się, a ja ruszyłam w stronę Jacka, który czekał już przy drzwiach. Dogoniłam go i połączyłam swoją dłoń z jego, przeplatając nasze palce. Szliśmy w milczeniu przez jakiś czas, aż w końcu się zatrzymałam. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
-Nie będziesz się teraz do mnie odzywał? - zapytałam.
-Muszę pomyśleć. - odpowiedział.
-O czym?
-O rzeczach.
-Jack, nie musisz być zazdrosny o Tomka. - powiedziałam, stając naprzeciwko niego i chwytając za ręce. - To tylko dobry znajomy, nikt więcej.
-Przystojny znajomy. - wtrącił.
-Może to ja powinnam być zazdrosna? - szturchnęłam go w ramie, na co uśmiechnął się lekko, ale chwilę później znowu spoważniał i posmutniał. Ujęłam jego twarz w dłonie. - Jack, naprawdę nie masz się o co martwić.
-Na pewno? - spojrzał na mnie z niepewnością w oczach. - Wyglądałaś na bardzo zadowoloną będąc w jego towarzystwie.
-Bo dawno nie widziałam zarówno jego, jak i reszty znajomych mojego brata, z którymi dobrze się znam. - wytłumaczyłam. - Nie ufasz mi? - zapytałam zdziwiona i nieco urażona.
-Ufam, oczywiście, że ufam. To jemu nie ufam.
-Dopóki się z nim nie umawiasz, nie musisz. - powiedziałam, chcąc nieco rozładować atmosferę. Spojrzał na mnie z politowaniem.
-Po prostu nie jestem pewien, czy ty dla niego nie jesteś kimś więcej niż dobrą znajomą. - mruknął. - A nawet jestem całkiem pewien, że tak jest.
-Nawet jeśli, to nic na to nie poradzę. - powiedziałam i objęłam go w pasie.
-Gabe, czy między wami coś kiedyś było? - zapytał. Spuściłam na chwilę wzrok. - Czyli było. - powiedział i głośno wypuścił powietrze z płuc. Czułam, że jest zdenerwowany. Chciał się ode mnie odsunąć, ale nie pozwoliłam mu na to, umacniając uścisk.
-Całowaliśmy się raz czy dwa na jakiejś imprezie. Nie na trzeźwo. - powiedziałam, na co on kiwnął głową. Zmusiłam go, by na mnie spojrzał. - Jack, nie z nim jednym się całowałam, to oczywiste. Ale nie ma to dla mnie najmniejszego znaczenia, bo w mojej głowie siedzi teraz tylko jeden facet. - wspięłam się na palce, wspierając się na jego ramionach i pocałowałam.
-Hm, to było całkiem przekonywujące. - uśmiechnął się lekko.
-Mówiłeś, że jesteś wykończony, nie chcę cię męczyć. - uśmiechnęłam się złośliwie, na co on złapał mnie mocno, tak, że nie miałam możliwości ruchu i pocałował.
-Zero przyzwoitości. - mruknęła jakaś starsza kobieta, przechodząca obok nas. Oderwaliśmy się od siebie i zaśmialiśmy, za co zgromiła nas wzrokiem, fuknęła coś i poszła w swoją stronę. Spojrzeliśmy na siebie rozbawieni, a potem ruszyliśmy w stronę mojego domu.

Resztę wieczoru spędziliśmy siedząc otuleni w kocu na kanapie w moim pokoju, przed włączonym telewizorem, na który tak naprawdę nie zwracaliśmy uwagi. Przytuleni do siebie rozmawialiśmy zarówno o błahostkach, jak i na poważne tematy. Byłam szczęśliwa, jak chyba jeszcze nigdy. Przeczesywał moje włosy swoimi palcami, a ja bawiłam się jego drugą dłonią. Co jakiś czas zaciskał pięść na moich palcach, kiedy łaskotałam wewnętrzną część jego dłoni.
-Za tydzień już mnie tu nie będzie. - powiedziałam nagle i westchnęłam smutno.
-Nie myśl o tym teraz. - otoczył mnie ramionami i pocałował we włosy. Wtuliłam się w niego plecami, obejmując jego ręce. Z oczu popłynęły mi łzy, ale nie chciałam żeby Jack je widział, więc nie odwracałam się do niego. Jednak zauważył, że płaczę, kiedy oparł brodę na moim ramieniu. Bez słowa wstał, wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko. Potem wrócił po koc z kanapy, by w końcu położyć się obok mnie, przykryć nas materiałem, mocno mnie objąć i utulić do snu swoim spokojnym i czułym głosem.

-Gabe, uratuj siostrę... - Jen, weszła do kuchni, gdzie jadłam jabłko, robiąc szczenięce oczka.
-W czym problem? - zapytałam i odgryzłam kolejny kawałek owocu.
-Zostawiłam portfel w barze, a mam tam wszystkie dokumenty, prawo jazdy włączając. Zawieziesz mnie do pracy? - poprosiła. Spojrzałam na zegarek. Była piętnasta, a o szesnastej Jack kończył trening i mieliśmy pojechać na poszukiwanie idealnej sukienki na moją studniówkę.
-Na którą masz? - zapytałam.
-Na szesnastą. Chciałam być wcześniej, więc niedługo powinnyśmy się zbierać. Jeśli mnie podrzucisz, bo inaczej wyjdę teraz.
-Podrzucę. Pójdę się szybko ogarnąć i góra za dwadzieścia minut jestem, okej?
Brunetka przytaknęła, więc poszłam na górę, po drodze wysyłając wiadomość do Jacka, żeby odebrał mnie  nie z domu a z „Domino”.

-Spokojnie, zaraz przyjedzie. - zaśmiała się Jenny, kiedy siedząc przy barze obracałam w palcach telefon. Nie był to objaw zdenerwowania, czy zniecierpliwienia. Po prostu zawsze tak robiłam, kiedy czekałam na coś i nie miałam co zrobić z rękami. W końcu jednak drzwi do baru się otworzyły i wszedł do nich Jack, a za nim Wojtek w towarzystwie jakiejś szatynki. Mimo iż zaskoczyło mnie to, że Wojtek przyszedł z dziewczyną, bo przecież do tej pory o żadnej nie mówił, to jednak nie zwróciłam na nią większej uwagi. Podeszłam do swojego chłopaka i przywitałam się z nim.
-Gotowy?
-Mam nadzieję. - uśmiechnął się. - Ale wcześniej poznaj dziewczynę Wojtka.
-Od kiedy on ma dziewczynę? - zdziwiłam się. Jack wzruszył ramionami, a ja w końcu spojrzałam na partnerkę Wojtka i nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Ona również była zaskoczona moim widokiem.
-Cześć Gaba. - odezwała się pierwsza, ku wielkiemu zdziwieniu Wojtka, Jacka i Jen.
-Co ty tu, do cholery, robisz? - starałam się zachować spokój, ale było mi bardzo ciężko.
-To wy się znacie? - wtrącił Wojtek.
-Owszem.
Jack wyczuł, że ciężko mi się opanować, więc złapał mnie za rękę i ścisnął ją nieco, dodając mi otuchy.
-Gabi, to nie było tak, jak myślisz... - zaczęła, ale jej przerwałam.
-Zostawiłaś go, kiedy najbardziej potrzebował wsparcia. Kiedy najbardziej potrzebował ciebie! Mylę się? - spojrzałam na nią wyzywającym wzrokiem.
-Nie. - powiedziała spokojnie. - Ale miałam swój powód.
-Słucham? Co było takiego ważnego, że zostawiłaś swojego chłopaka i spieprzyłaś? - zapytałam. Nie odpowiedziała, spoglądając nerwowo na Wojtka. - Tak myślałam.
Sięgnęłam po płaszcz i torbę.
-Nawet nie wiesz, jak było mi ciężko przez to przejść...
-Tobie było ciężko?! - krzyknęłam. - Oddałam mu nerkę, byłam przy nim cały czas, patrzyłam jak cierpi, a ty śmiesz mi mówić, że to tobie było ciężko?! Nie rozśmieszaj mnie, bo nie ręczę za siebie.
-Spotkaj się ze mną, a obiecuję, wszystko ci wyjaśnię. - poprosiła.
-Nie chcę na ciebie patrzeć, a tym bardziej z tobą rozmawiać. - warknęłam i chciałam ją wyminąć, ale złapała mnie za ramię, tym samym zatrzymując. Szybko jednak wyrwałam rękę z jej uścisku.
-Gabryśka, przecież byłyśmy przyjaciółkami. - spojrzała na mnie tym swoim proszącym spojrzeniem, które jednak ani trochę na mnie nie podziałało.
-Dobrze to ujęłaś, Wiktoria. Byłyśmy. Do czasu, kiedy zostawiłaś Roberta, kiedy on najbardziej cię potrzebował.
Znowu ruszyłam ku wyjściu.
-Możesz mi chociaż powiedzieć, co u niego? - usłyszałam za sobą. Zatrzymałam się i odwróciłam zaskoczona.
-Żartujesz sobie?
-Nie. Dlaczego miałabym...
-Boże... Do tej pory nie zainteresowałaś się jego losem? Byliście razem ponad cztery lata, a ty...
-Gaba, o czym ty mówisz? - przerwała mi zaniepokojona.
-Przeszczep się nie przyjął. Robert umarł kilka dni po operacji. - odpowiedziałam i w końcu stamtąd wyszłam. Z ulgą zaczerpnęłam zimnego, świeżego powietrza. Szybko wyjęłam papierosa i odpaliłam go, mocno się zaciągając. Dym przemieszczający się we mnie działał kojąco na moje nerwy. Obok mnie pojawił się Jack, patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem.
-Wiem, że obiecałam to rzucić, ale po prostu muszę, bo inaczej...
-Rozumiem. - przerwał mi, zbliżył się i pocałował mnie w czoło. - Kim była ta dziewczyna? O czym rozmawiałyście?
No tak, cała wymiana zdań odbyła się po polsku, więc jedynie Wojtek był w stanie nas zrozumieć. Swoją drogą, to ciekawa jestem, czy opowiedziała mu o swojej przeszłości.
-Nazywa się Wiktoria i była dziewczyną Roberta. - odpowiedziałam, ponownie zaciągając się.
-To ta, która go zostawiła? - zapytał, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową, a później streściłam mu naszą rozmowę. O ile można to było nazwać rozmową.
-Możesz w to uwierzyć?! Przez rok nie dowiedziała się nawet, co się z nim dzieje! A podobno tak go kochała! Byli razem przez ponad cztery lata. Nie rozumiem tego...
-Może faktycznie miała jakiś powód? Może jednak powinnaś się z nią spotkać? - zapytał ostrożnie.
-Nie. Przy was ledwo powstrzymałam się przed rzuceniem się na nią. A co by było, gdybyśmy były same? Wolę nie myśleć, bo może jeszcze spodoba mi się któryś scenariusz...
Zauważył, że ze zdenerwowania trzęsą mi się ręce, więc podszedł do mnie i objął, gładząc dłonią po włosach.
-Dziękuję. - powiedziałam wtulona w jego ramię. - No, ale nie ma się co opieprzać, zakupy czekają.
Odsunęłam się od niego, zaciągnęłam papierosem po raz ostatni, a potem ugasiłam o śmietnik stojący przed barem. Złapałam go za rękę i pocałowałam, na co zareagował zmarszczeniem nosa z niezadowoleniem.
-Tak, tak, wiem. Smakuję papierosami. - zaśmiałam się, a Jack pociągnął mnie w stronę swojego auta.

10 komentarzy:

  1. Trafiłam na ten blog przypadkiem. Szukałam czegoś ciekawego do czytania o Aaronie. Zaczęłam tam od prologu no i w trzy dni udało mi się dość tutaj. Straszna szkoda że nikt tutaj nie skomentował, a szkoda bo opowiadanie się bardzo dobrze czyta. W niektórych 'fanfiction' rzeczy dzieją się za szybko, w niektórych jest za dużo dialogów a jeszcze w innych, Angielki jest okropny. Twoje opowiadanie jest jednym słowem - perfekcyjne. Dużo czytałam opowiadań i chociaż że Aaron nie jest tym chłopakiem który zakochuje się w głównej bohaterce, pokochałam nie tylko Gabrielle ale i też ciebie. Mam nadzieje że nie skończy się tak że Gabi wróci do Polski i nie będzie już dużej z Jackiem ponieważ 'związek na odległość nie wypali' Bla, bla, bla. No i też mam nadzieje że będziesz publikować rozdziały częściej niż na Onecie, bo jak patrzyłam na daty dodania, to trochę się zmartwiłam. Czekam, czekam, czekam na następny rozdział i życzę powodzenia.
    Pozdrawiam.
    (jak coś jestem na twittrze: @adoreszczesny )

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja zazdroszczę Gabe, że ma Jack'a *_*
    Wspiera ją w każdej chwili, pociesza.. kurcze no, takich facetów to mało!
    No na początku Gaba zawaliła sprawę, nie powinna utrzymywać tak bliskich kontaktów z przyjacielem, wiedząc że kilka metrów dalej znajduje się jej chłopak, ale całe szczęście Wilshere wybaczył :D
    Mam nadzieję, że Wojtek przeprowadzi jakąś rozmowę ze swoją dziewczyną na temat tej pogawędki z dziewczyną Jack'a, należą mu się jakieś wyjaśnienia..

    Czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie,że przeniosłaś się na blogspot ;) . Jej, Gabe i Jack są tacy fajni ;D . Uu.. nie spodziewałam się ,że to będzie Wiktoria ..
    Z niecierpliwością czekam na kolejny ; *

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie! Wszystko przeczytałam jednym tchem. Bohaterowie z mojego ukochanego klubu:) Będę regularnie zaglądać na twojego bloga. Mam nadzieję, że odcinki będą pojawiały się w mniejszych odstępach czasowych niż miesiąc.
    Piszesz jeszcze inne blogi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :). Też mam nadzieję, że uda mi się częściej dodawać odcinki :). To mój jedyny blog :)

      Usuń
  5. Zapraszam na bloga http://so-suprising.blogspot.com/ Jest on oczywiście o Arsenalu, pisany z trzech różnych perspektyw, przez trzy różne autorki, trzema różnymi stylami. Pojawił się już prolog ! <3 Zapraszam ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. http://www.london-is-red.blogspot.com/ zapraszam na nowy odcinek! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski blog i mam nadzieję, że szybko dodasz nowy rozdział XD

    OdpowiedzUsuń
  8. będziesz kontynuować pisanie ? odpisz proszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doprowadzę to opowiadanie do końca. Obiecałam to, przede wszystkim sobie i obietnicy dotrzymam :).

      Usuń