Nie pamiętam kiedy zasnęłam, ale obudziłam się kiedy zegar na ścianie wskazywał jedenastą. Leżałam na brzegu kanapy, a za sobą słyszałam cichy, rytmiczny oddech Anglika. Gdyby mnie mocno nie obejmował, spadłabym ze złożonej kanapy na podłogę. Zauważyłam też, że ktoś z domowników tu był, bo nigdzie nie było kubków po wczorajszej herbacie. Przetarłam oczy, ale było mi zbyt wygodnie, żeby zechciało mi się wstać i coś zjeść, chociaż mój brzuch głośno domagał się jedzenia.-Jeśli przeszkadza ci, że cię obejmuję, wystarczyło powiedzieć. Nie musisz warczeć. - usłyszałam za sobą zaspany głos Jacka.
-To nie ja. To mój żołądek.
-Rzucisz mu mnie na pożarcie?
-Nie. Nie chce mi się. - odparłam szczerze. W odpowiedzi usłyszałam śmiech Anglika.
-Więc nie stanie mi się krzywda, jeśli cię teraz puszczę? - upewnił się.
-A masz zamiar wstać?
-Niekoniecznie.
-W takim razie ani mi się waż mnie puścić, bo wtedy czeka mnie spotkanie twarzą w deski z podłogą. A tego nie chcemy.
Zanim Jack zdążył odpowiedzieć, do salonu wpadły bliźniaki, przysiadając na oparciach kanapy.
-Kieran, weź ten tyłek sprzed moich oczu. - jęknął zniesmaczony Wilshere.
-Taa, twoje dupsko nie jest tym, co chciałabym zobaczyć świeżo po przebudzeniu. - poparłam.
-To może przestalibyście się publicznie obściskiwać, gołąbeczki i zrobili miejsce na kanapie?
Jenny jęknęła coś o tępym bracie, a ja ani myślałam o tym, by zmienić pozycję.
-Obściskujemy się, bo inaczej spieprzyłabym się na podłogę. - wyjaśniłam. - A poza tym, to on mnie obściskuje, nie ja jego.
Po raz kolejny, zanim Jack zdążył zaprotestować, Kieran wciął mu się w słowo.
-Gdybyście pomyśleli, rozłożylibyście kanapę.
-Gdybyśmy nie zasnęli, pewnie byśmy to zrobili.
-Gdybyście...
-Kieran.. - jęknęła Jen, po czym zrobiła minę, która uciszyła Gibbsa.-A gdzie poszliście wczoraj po wyjściu z klubu? - zapytała niby od niechcenia, przyglądając się lakierowi na swoich paznokciach.
-W Londynie.
Jack prychnął.
-Kiedy ja ci wczoraj tak odpowiedziałem, strasznie się zirytowałaś. - wypomniał mi.
-Wcale że nie!
-Wcale że tak.
-Wcale że...
-Więc gdzie byliście?
-Jenny, masz nieładną manierę przerywania ludziom w rozmowie. - stwierdziłam.
-A ty masz za to nieładną manierę ignorowania cudzych pytań. - odgryzła się.
-Jack pokazał mi Londyn. - odpowiedziałam i podniosłam się. - A teraz wybaczcie, potrzebuję kopa energetycznego. Ktoś chce kawy?
Jack i Kieran podnieśli ręce. Kiwnęłam głową na znak przyjęcia zamówienia i poszłam do kuchni.
-Pomogę ci. - do kuchni weszła Jen i zaczęła nasypywać kawę do naszykowanych przeze mnie wcześniej kubków. - Lubisz go, prawda? - zapytała nagle, siadając na szafce obok zlewu, przy którym zmywałam naczynia.
-Kogo?
-Jacka.
-Pewnie, czemu miałabym... Oj nie. - dopiero po chwili dotarło do mnie, o co chodzi Jennifer. - Nie, nie, nie, Jen. Już raz o tym rozmawiałyśmy...
-Ale czy ty tego nie widzisz? - złapała mnie za ramię, zmuszając do spojrzenia na nią.
-Niby czego?! - odłożyłam garnek do zlewu nieco za mocno i wlepiłam spojrzenie w Angielkę.
-Tego, że mu się podobasz. - powiedziała, intensywnie i z uporem wpatrując mi się w oczy. Zawahałam się chwilę, ale potem westchnęłam tylko i dokończyłam myć wcześniej odłożone naczynie. - Tego, że nie może od ciebie wzroku oderwać. Tego, że jest o ciebie zazdrosny. Tego, że szlag go wczoraj trafiał jak się obściskiwałaś z Tomem. Tego, że...
Nie wytrzymałam i po raz kolejny rzuciłam garnkiem w zlew.
-Jen, rozmawiałyśmy o tym! Nie interesuje mnie jakikolwiek związek z kimkolwiek, bo w nie nie wierzę i nie nadaję się do okazywania uczuć komu innemu niż rodzina! Więc proszę cię, przestań pieprzyć głupoty! - wywarczałam i ruszyłam na górę.
-A teraz wkurzasz się tak, bo wiesz, że mam rację i on tez ci się podoba! - powiedziała, wychodząc za mną na korytarz. - I ty to wiesz, tylko nie chcesz tego dopuścić do swojej świadomości. Nie wypieraj się tego, Mała, bo jak się ockniesz, to może być za późno! - zawołała za mną, kiedy ja byłam już na piętrze.
-Niczego się nie wypieram, bo nie mam czego! - odkrzyknęłam jej, po czym z trzaskiem zamknęłam drzwi do swojego pokoju.
Niczego się nie wypieram. Nie mam czego się wypierać. Niczego się nie wypieram. Nic nie ma...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz