-Taa. Wręcz rzygam. - odpowiedziałam, wywołując śmiech chłopaka. Wziął ode mnie płaszcz i schował za barem.
-Co dla ciebie?
-Coś mocnego.
Chłopak kiwnął głową i chwilę później postawił przede mną szklankę nieznanego mi trunku. Nie chciałam wiedzieć co to. Jeśli by mi posmakowało, zamawiałabym to przy każdej okazji. Wolałam truć się piwem, lub zwykłą wódką. Wypiłam zawartość szklaneczki dwoma łykami, czego zaraz pożałowałam, ponieważ prawie rozniosło mi przełyk.
-Faktycznie mocne. - zauważyłam, a przede mną pojawiła się szklanka wody. Podziękowałam chłopakowi i wypiłam kilka łyków, kojąc to nieprzyjemne uczucie w gardle.
Siedziałam tak przez najbliższe trzy godziny. Ruch w barze nie był duży, więc Steve dużo czasu przegadał ze mną. Kiedy akurat chodził po sali, przyglądałam się ludziom siedzącym przy stolikach, lub tym, którzy próbowali swoich sił na karaoke.
-Jest darmowe. - wyrwał mnie z zamyślenia głos barmana. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. - Karaoke. Nie gap się tak na nie, tylko idź i coś zaśpiewaj. - powiedział.
-Nie, nie dziś. - jęknęłam, upijając kolejnego łyka piwa.
-Tchórzysz?
-Nie, po prostu nie...
-Nie mów, że nie umiesz, bo ci nie uwierzę! Powaliłaś wszystkich Feel the Noise!
-Byłeś wtedy? - zdziwiłam się, próbując przypomnieć sobie tamto popołudnie.
-Nie wysilaj się. Miałem wtedy wolne, ale byłem tu z kumplem. - wyjaśnił. - To co, idziesz tam dobrowolnie, czy mam cię zmusić? - zapytał, na co ja pokręciłam przecząco głową. - Tchórz. - kaszlnął, tłumiąc słowo, które i tak doskonale zrozumiałam. Spojrzałam na niego oburzona, a ten zaczął gdakać jak kura.
-Wcale nie... - nie dał mi jednak dokończyć, bo zagdakał głośniej. - Dobra! - warknęłam i poszłam wybrać sobie piosenkę.
-Tylko nie bierz nic dołującego! - krzyknął za mną Steve. W odpowiedzi ujrzał mój środkowy palec. Wybrałam Long Road to Ruin Foo Fighters i po chwili szalałam przy mikrofonie. Kiedy skończyłam śpiewać nie dość, że czułam się nieco lepiej, to jeszcze dostałam oklaski od zebranych w barze. Zaśpiewałam jeszcze jedną piosenkę i uśmiechnięta wróciłam na swoje miejsce.
-Mówiłem, że ci pomoże.
-Wcale nie mówiłeś!
-Między wierszami. - wyszczerzył się.
-Daj mi lepiej piwo.
Dałam się namówić na śpiewanie kolejny już raz.-Wiesz, Gabe, twoja asertywność spada wprost proporcjonalnie do wypijanego alkoholu. - zaśmiał się Steven.
-Wiesz, Steve, tak jakby zauważyłam. - odpowiedziałam, wytknęłam mu język i po raz kolejny poszłam wybrać piosenkę. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam jedną z moich ulubionych piosenek. Jakim cudem ja jej wcześniej nie zauważyłam?
Shot through the heart
And you're to blame
Darlin’ you give love a bad name.
An angel's smile is what you sell
You promise me heaven, then put me through hell
Chains of love got a hold on me
When passion's a prison, you can't break free
You're a loaded gun
There's nowhere to run
No one can save me
The damage is done
Shot through the heart
And you're to blame
You give love a bad name
I play my part and you play your game
You give love a bad name
Drzwi do baru się otworzyły i do środka weszli Jen, Lea, Aaron, Kieran i Jack. Nasze spojrzenia się skrzyżowały, ale ja czym prędzej spuściłam wzrok.
You give love a bad name
To pierwszy raz, kiedy widzimy się od czasu naszej rozmowy na basenie. Pozostała czwórka jak na zawołanie spojrzała najpierw na mnie, potem na Jacka, po czym znowu na mnie. Zebrałam się w sobie i wróciłam do śpiewania, unikając spoglądania w stronę przyjaciół.
Paint your smile on your lips
Blood red nails on your fingertips
A school boy's dream, you act so shy
Your very first kiss was your first kiss goodbye
You're a loaded gun
There's nowhere to run
No one can save me
The damage is done
Shot through the heart
And you're to blame
You give love a bad name
I play my part and you play your game
You give love a bad name
You give love...
Shot through the heart
And you're to blame
You give love a bad name
I play my part and you play your game
You give love a bad name
Shot through the heart
And you're to blame
You give love a bad name
I play my part and you play your game
You give love a bad name
Kiedy tylko piosenka się skończyła, zeskoczyłam ze sceny i poszłam na swoje miejsce. Steve chyba czyta mi w myślach, bo przede mną postawił się taki sam drink, jak pierwszy dziś. Tym razem wypiłam go na raz, krzywiąc się lekko.-Więc to o Wilshere’a chodziło. - bardziej stwierdził niż zapytał. Wtajemniczyłam go dziś w całą historię, jednak pominęłam dane chłopaka. Już nawet mnie nie zdziwiło, że się domyślił.
-Cześć, Gabe. Siemasz Steve. - obok nas pojawił się Aaron. Przywitał się ze mną całusem w policzek, a z barmanem uciskiem ręki. Złożył zamówienie, więc Steve poszedł zająć się drinkami. - Może się do nas dosiądziesz? - zapytał.
-Nie sądzę.
-Ale...
-Aaron, oboje wiemy, że to beznadziejny pomysł. - przerwałam mu. - Zresztą ja już i tak mam dosyć na dzisiaj. - dodałam, zostawiłam na blacie pieniądze i ignorując wołającego mnie Walijczyka wyszłam z baru.
W domu nie było nikogo, poza ciocią Emmą. Akurat wyjmowała jakieś ciastka z piekarnika.
-O, Gabrielle! Co tak wcześnie? - zdziwiła się, kiedy weszłam do kuchni. Wychodząc powiedziałam, że idę spotkać się z koleżanką i że pewnie wrócę późno. Wzruszyłam ramionami. - Coś się stało, coś nie tak z tą koleżanką?
-Nie, to nie o to chodzi. - powiedziałam, siadając przy stole. Przede mną natychmiast pojawił się kubek ciepłego mleka i czekoladowe ciastka.
-Och... A więc złamane serce. - powiedziała zmartwiona. - Rozstałaś się z Jackiem?
-Słucham? Ja...
-Może i jestem stara, ale nie jestem ślepa. Wiele w życiu widziałam i wiem, jak wygląda człowiek ze złamanym sercem. Tak samo wyglądała Jennifer, kiedy pokłóciła się z Aaronem. Może i nie mówi mi się w tym domu wiele, ale swoje przeżyłam. - pokiwała głową, potwierdzając dodatkowo swoje słowa.
-Ja po prostu nie chcę, żeby cierpiał. Nigdy nie byłam w normalnym związku.
-To nie przeszkoda. Przecież kiedyś musi być ten pierwszy raz.
-No tak, ale ja... Ja nie wiem, czy ja w ogóle potrafię kochać.
-Kochanie, oczywiście, że potrafisz. Człowiek jest stworzony, by kochać.
-No to ja chyba pochodzę z jakiejś wadliwej serii. Zresztą jak cała moja rodzina. - westchnęłam.
-O czym ty mówisz?
-Przez piętnaście lat uważałam moich rodziców za wzór kochających się ludzi, idealną parę, a tu nagle BUM! Rozwód. Sądziłam też, że mój brat i jego dziewczyna to najbardziej kochająca się ara, zaraz po moich rodzicach. Jednak kiedy brat zachorował, ona go zostawiła, jakby nic dla niej nie znaczył.
-To ona odeszła od niego. Nie on od niej. - zauważyła kobieta.
-Tak, ale...
-Jak myślisz, czy twój brat jej wybaczył? - zapytała. Zastanowiłam się przez chwilę.
-Tak. - pokiwałam głową. - Poprosił mnie, żebym jej to powiedziała. Że kocha i że wybacza. Totalnie o tym zapomniałam.
-Sama widzisz. Nie możesz osądzać ich relacji. Że to nie była miłość. Nie wiesz, czemu ona odeszła.
-Nie obchodzi mnie to! Zostawiła go, kiedy on jej najbardziej potrzebował!
-To potrafi przytłoczyć, dziecko. - powiedziała smutno. Chyba coś o tym wiedziała. Nie chciałam wypytywać. Gdyby chciała, sama by opowiedziała.
-No dobrze, a co z moimi rodzicami?
Moje pytanie rozbawiło ją na tyle, że roześmiała się.
-Z tego co mi wiadomo, kochanie, oboje są teraz szczęśliwi.
-Tak, tata faktycznie jest szczęśliwy z Elizabeth, ale mama...
-Och, myślę, że twoja mama też jest szczęśliwa z Johnem.
-Proszę?
-To ty nic nie wiesz? - zmieszała się nieco. Zaprzeczyłam ruchem głowy. - John pojechał za twoją mamą do Polski. Oni chyba tak naprawdę nigdy nie przestali się kochać. - uśmiechnęła się do mnie. - Sama więc widzisz, że jeśli chodzi o geny, jest ci przeznaczone kochać. I to w dodatku Anglika. - zaśmiała się.
-Sama nie wiem. Tyle przeszli, tyle lat, tyle zakrętów...
-Nikt nigdy nie powiedział, że miłość jest łatwa i nieskomplikowana. Ale zastanów się, czy chcesz jak twoja matka tkwić w niewłaściwym związku, by po latach, odzyskać straconą miłość? I to dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności. Ona miała szczęście, ale kto wie, czy i ty będziesz miała?
-A jeśli to nie miłość? Znamy się raptem miesiąc! Jak można pokochać kogoś w miesiąc?!
-Miłość i przyjaźń nie przestrzegają terminarza. Nie ma ustalonego okresu dojrzewania uczuć. Nie siedzisz z kalendarzem odliczając dni. „O, teraz to miłość!”. To wszystko leży w tobie. Tylko ty jedna wiesz, co czujesz.
-Ale co jeśli... - zawahałam się przed zadaniem tego pytania, ale ciocia zachęciła mnie ciepłym uśmiechem. - Co jeśli on się pomylił?
-A więc to tu leży pies pogrzebany. - pokiwała głową, jakby właśnie zrozumiała jakiś wielki filozoficzny problem. - Kochanie, ty się po prostu boisz zostać zraniona. Mogłam na to wpaść wcześniej. Oglądałaś rozstania rodziców i brata, i teraz najzwyczajniej w świece się boisz. Przestań tłumić w sobie uczucia. Dopuść je do siebie i daj się ponieść. Zaryzykuj. - przysunęła swoje krzesło bliżej mojego i mnie przytuliła. - Nie mogę ci powiedzieć tego, co on czuje, ale mogę ci powiedzieć to, co widać na kilometr.
Odsunęłam się od niej i spojrzałam na nią, kiedy z uśmiechem mówiła:
-On świata poza tobą nie widzi i prędzej odrąbał by sobie nogę, niż pozwolił cię skrzywdzić.
Widziałam, że mówi prawdę.
Wieczorem do mojego pokoju wpadły Lea i Jen.
-Cześć. Nie, nie musicie pukać. - powiedziałam z ironią.
-Zostawiłaś telefon w Domino. - Jenny trzymała w dłoni moją własność. Nawet się nie spostrzegłam, że go nie mam.
-Dzięki. - wzięłam urządzenie i odłożyłam na szafkę przy łóżku. Dziewczyny spojrzały po sobie znacząco. - O co chodzi?
-Musimy pogadać.
Wywróciłam oczami porządnie zirytowana. Miałam dosyć rad wszystkich wkoło, myślących, że wiedzą lepiej ode mnie.
-Gabe, nie udawajmy, że nic się nie dzieje. Że wcale go nie kochasz i wszystko jest w porządku! - zdenerwowała się.
-Dobra. - warknęłam. Wzięłam laptopa i połączyłam się z Paulą na wideo rozmowę.
-Gabi, co się dzieje? - zapytała nieco zaniepokojona Polka, patrząc na moją zdenerwowaną minę i zdezorientowane Angielki.
-Dopuszczam do siebie taką myśl, że być może kocham Jacka. - powiedziałam. - Macie. Powiedziałam to. Zadowolone?
-Wcale, że nie, powiedziałaś, że... - zaczęła Lea, ale zszokowana Paulina jej przerwała.
-Lea, w jej języku to znaczyło „Kocham go”. - wydukała. - Boże, czy oni ci w tej Anglii pranie mózgu zrobili?!
-Nie. Czy teraz możecie dać mi spokój? - zapytałam Niestety, byłam głupia licząc na to. We trzy truły o moim zachowaniu i o tym, co powinnam zrobić. Nie rozumiały, kiedy mówiłam im, że podjęłam już decyzję i wiem, co powinnam zrobić. Kiedy w końcu zobaczyły, że porządnie się zezłościłam, odpuściły. Resztę wieczoru spędziłyśmy plotkując o mało istotnych rzeczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz