środa, 3 października 2012

#7. "So come on feel the noise."

Muzyka wykorzystana w tekście: Quiet Riot - Feel the Noise.

*******

Poczekałam chwilę, ale nie usłyszałam głosu siostry. Zamiast tego dosłyszałam jej cichutkie pochrapywanie. Uśmiechnęłam się do siebie i przerwałam połączenie.
-Co to było?
-Travis Love will come through. - odpowiedziałam patrząc na jakiś ośnieżony krzak przede mną.
-Nie chodzi mi o piosenkę...-Śpiewałam siostrze do snu. - odpowiedziałam, przerywając mu. - O cholera, chyba mi się kości zastały. - jęknęłam, pocierając nogi. Chłopak wstał i wyciągnął do mnie ręce. Z chęcią przyjęłam pomoc i powoli wstałam. - Długie kucanie nie na moje nogi.
-Starość. - skwitował, za co zmierzyłam go wzrokiem. - Wszystko w porządku u twojej siostry? - zapytał.
-Tak. Czemu pytasz?
-Wypadłaś stamtąd tak szybko, niemal zwalając mnie z kanapy na ziemię i mnie tratując, pytając spanikowana czy wszystko w porządku i czy coś się stało. - wyjaśnił.
-Co? Skąd ty...
-Wojtek.
-No tak. I tak, wszystko w porządku na szczęście. Mała po prostu nie mogła zasnąć i się za mną trochę stęskniła. Ale dzięki za troskę. I za kurtkę.
-Nie ma sprawy. Wracamy do środka?
-Ja jeszcze trochę zostanę tutaj. Kieran na pewno nie będzie narzekał.
-W to nie wątpię. - zaśmiał się. - Jeśli nie masz nic przeciwko, też zostanę. Czasem ta banda to za dużo na moje siły.
I tak następne dwadzieścia minut przestaliśmy na dworze, gadając najpierw o moich bardzo dobrych relacjach z siostrą, potem o jego średnich z siostrą i dobrych z bratem a także ponarzekaliśmy na rodzeństwo, marząc o tym, jakby czasem było świetnie być jedynakiem.
-Chyba już pora wracać. - zauważyłam w końcu. - Zamarzasz.
-Pff... Nie zamarzam.
-Masz nos czerwony jak pijany Rudolf a zębami stukasz jak karabin maszynowy. - spostrzegłam. - W ogóle, to czemu się nie zapniesz? - zapytałam i zapięłam mu płaszcz do końca. - Gdyby moja babcia zobaczyła, że masz niemal całą szyję nie okrytą, nie przespałaby nocy, robiąc ci szalik na drutach.
-Kto by sobie głowę szalikiem zawracał. - machnął obojętnie ręką.
-Każdy normalny człowiek.
-Ale ja...
-Powiedziałam normalny. - przerwałam mu. Kiedy do chłopaka dotarł sens moich słów, oburzył się i obraził, bez słowa idąc w kierunku baru, a ja wybuchłam śmiechem. - Oj no daj spokój. Jesteś najnormalniejszym człowiekiem, jakie kiedykolwiek dane mi było poznać! Serio. - zapewniłam go. - A swoją drogą, to już wiem, co kupić ci na urodziny. - zmieniłam temat.
-Szalik? - zapytał, otwierając przede mną drzwi do baru.
-Dokładnie!
-A zrobisz mi go na drutach? - zapytał z nadzieją.
-Jack, widzisz, to? - zapytałam, pokazując mu moje ręce.
-No widzę.
-To są dwie lewe ręce do robienia na drutach. Ale jeśli bardzo chcesz, jutro zadzwonię do babci i poproszę o wydzierganie stylowego, różowego szaliczka specjalnie dla ciebie. Uwinie się w dzień lub dwa i go wyśle.
-Wiesz, chętnie. Ale wolałbym inny kolor.
-Co ty! Różowy idealnie podkreśli twoje dołeczki w policzkach. - zaśmiałam się, za co zostałam lekko podduszona.
-No w końcu! Już mieliśmy wysyłać ekipę poszukiwawczą za wami. - zawołał Theo, jak tylko pojawiliśmy się przy stoliku.
-Co wam tak wesoło? - zapytała Jennifer.
-Gadaliśmy właśnie o tym, jak różowy dziergany na drutach szalik idealnie pasowałby do Jack’a. - odpowiedziałam, na co chłopaki parsknęli śmiechem.
-Ej, ale różowy to raczej Nickowi do korków by pasował. - zauważył Robin i znowu cały stolik się roześmiał.
-Dobra, dobra. Wy lepiej powiedzcie, co wy tam robiliście tyle czasu. - Duńczyk zapytał, chcąc zmienić temat.
-Rozmawiałam z siostrą, potem musiałam zaśpiewać jej na dobranoc, a potem...
-TAK! - krzyknęli Aaron z Jennifer w tym samym momencie, co Walijczyk skomentował uśmiechem, a dziewczyna teatralnym przewróceniem oczami.
-Co tak?
-Ja miałam na myśli, że śpiewanie, to dobry pomysł. Można uruchomić karaoke.
-No patrz. Ja też. Jesteś moją bratnią duszą! - zaczął nabijać się Ramsey.
-Masz szczęście, że do ciebie nie dosięgnę, bo bym ci okaleczyła ten pysk! - warknęła i wstała, udając się w stronę znajdującej się niedaleko nas sceny.
-Gaba, to szalenie miło, że zgłosiłaś się jako ochotnik na pierwszy ogień. - Aaron zignorował wybuch Jen.
-Pff... Chyba śnisz, chłopcze. Nie umiem śpiewać.
-Kiwać to my, nie nas, Złotko. Myślisz, że nie słychać jak sobie podśpiewujesz do MTV czy innej Vivy? I na moje znanie się na muzyce, to umiesz śpiewać.
-Nie śpiewam publicznie.
-Przed chwilą śpiewałaś siostrze i Jack to słyszał. To już trochę publiczne było.
-Jedna osoba, to nie występ publiczny.
-Daniel chwalił się, jak świetnie radzisz sobie na wszelkich konkursach. - wciął się Kieran. Miałam ochotę wyrwać mu język.
-Na konkursach raczej jest publika, prawda? - wyszczerzył się Walijczyk, odciągając mnie od próbowania zabicia Gibbsa wzrokiem.
-Nienawidzę cię, Ramsey. - warknęłam, pokazałam mu język i poszłam do Jennifer, zajmującej się włączeniem sprzętu.
-Ochotniczka?
-Przymusowa.
Jennifer tylko uśmiechnęła się ze zrozumieniem i pokazała mi listę utworów. Smęty, głupie, nie znam, nie lubię, wolne.
-O! To chcę! - wskazałam na wybrany tytuł. Dziewczyna włączyła muzykę i wróciła do stolika. Zaczęłam klaskać w rytm muzyki, a cały „mój” stolik, poszedł w moje ślady.


Come on feel the noise!
Girls rock your boys!
We'll get wild, wild, wild 
Wild, wild, wild! 

So you think I got an evil mind
I tell you honey 
I don't know why 
I don't know why 


So you think my singin's out of time
It makes me money 
I don't know why 
I don't know why 
Anymore 
Oh no
Lea i Jen znały tekst, więc w refrenie pomogły mi śpiewać ze swoich miejsc przy stoliku.

So come on feel the noise 
Girls rock your boys 
We'll get wild, wild, wild 
Wild, wild, wild. 

Come on feel the noise
Girls rock your boys 
We'll get wild, wild, wild 
Baby! 

So you say I got a funny face
I got no worries 
And I don't know why 
I don't know why 

Oh I gotta sing with some disgrace
I'm in no hurry 
And I don't know why 
I don't know why 
Anymore 
No no no 

Come on feel the noise
Girls rock your boys 
We'll get wild, wild, wild 
Wild, wild, wild. 

Po namowach dziewczyn do śpiewania refrenu przyłączyli się i chłopaki. Jestem niemal pewna, że gdyby niektórzy z nich mieli długie włosy, to wstaliby i zaczęli nimi wymachiwać. A ja sama wygłupiałam się na scenie, wywołując śmiech znajomych.

Come on feel the noise
Girls rock your boys 
We'll get wild, wild, wild 
Come on! 

Well you think we have a lazy time
You should know better 
I don't know why 
I don't know why 

So you say I got a dirty mind
I'm a mean go getter 
I don't know why 
I don't know why 
Anymore 
Oh no 

Come on feel the noise 
Girls rock your boys 
We'll get wild, wild, wild 
Wild, wild, wild. 

Come on feel the noise
Girls rock your boys 
We'll get wild, wild, wild 
Baby! 

Come on, feel it
Girls rock your boys 
We'll get wild, wild, wild 
We're gonna get wild! 
We're gonna get rocked tonight
Rock it tonight 
We'll get wild, wild, wild!
O yeah!


-Come on feel the noise. Girls, rock your boys. - podśpiewywał Aaron, kiedy w okolicach północy całą szóstką wracaliśmy na piechotę do domu. - Ta piosenka siedzi mi się w głowie i nie chce z niej wyjść! - jęknął.
-To miła odmiana biorąc pod uwagę to, że na co dzień nie masz tam choćby mózgu. - stwierdziła Jennifer.
-Ktoś coś mówił, czy to tylko jakiś upierdliwy owad brzęczy?
Jennifer wzięła głęboki oddech i puściła uwagę Walijczyka mimo uszu.
-Jenny, Jenny, przecież żartuję. - chłopak objął ją ręką, ale dziewczyna natychmiast się wywinęła.
-Weź te odnogi, bo ci je pourywam! - warknęła. Jack złapał mnie za nadgarstek i zatrzymał się.
-Wierz mi, lepiej się nieco wycofać. - wytłumaczył. Ruszyliśmy wolnym krokiem obserwując i przysłuchując się idących przed nami Jen i Aarona.
-Jenny, nie złość się. Złość piękności szkodzi, a ty nie masz za bardzo czym szastać. - powiedział z troską w głosie Ramsey, za co dostał cios po głowie.
-Chuj.
-Suka.
Spojrzałam zaskoczona na Wilshere’a. Ten tylko wzruszył ramionami.
-Normalka.
-I tak mnie lubisz. Wiem to. Mój instynkt mi to podpowiada.
Dziewczyna zaśmiała się.
-Twoje instynkty są tak samo zjebane jak i ty. Lubię to ja Nutellę, jabłka i musicale, ale ciebie kurwa nie!
-Nie wypieraj się tak. Wiem, że nie wytrzymasz beze mnie.
-Nie wytrzymam z tobą!
Dzięki Bogu dotarliśmy wkrótce do domu. Wszyscy cali i zdrowi, jedynie trochę zmarznięci. Żeby szybciej położyć się spać, skorzystałam z łazienki Jennifer, bo ta uwinęła się szybciej niż Kieran, który pierwszy zajął naszą. Wzięłam szybki prysznic i wróciłam do pokoju. Jako że chłopaki nadal kręcili się od pokoju Kierana do łazienki i robili przy tym trochę hałasu, stwierdziłam, że i tak nie zasnę, więc otworzyłam okno, by trochę przewietrzyć pokój i włączyłam komputer. Sprawdziłam pocztę, wiadomości na gadu, odpisałam na nie. Przejrzałam standardowy zestaw stron i w końcu postanowiłam iść spać, ponieważ nie słyszałam już hałasów. Jednak zaledwie wyłączyłam komputer, usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Jack’a i Aarona stojących z pościelą w rękach i proszącymi minami.-A u Kierana nie macie miejsca? - zapytałam.
-U Kierana śpi też Lea. Nie chcesz tam być i tego słuchać. - odpowiedział Jack.
-Zebrało mnie na mdłości po pięciu minutach. - dodał Aaron.
-Właźcie. - otworzyłam drzwi szerzej, wpuszczając ich do środka. Aaron wepchał się pierwszy i rzucił na kanapę, po czym wybuchnął triumfalnym śmiechem.
-Muahaha! Tym razem to ja śpię na kanapie, frajerze! - cieszył się. - A ty, Gabe, nie musisz patrzeć na mnie jak na debila.
-Aaron, ja nie patrzę JAK na debila. Ja patrzę NA debila.
-Pff, przynajmniej ja mam wyrko, a on podłogę. I mów sobie o mnie co chcesz. - powiedział zadowolony z siebie i pokazał mi język.
-Podłogę? - zdziwiłam się. - Aaron, masz tego pecha, że jestem dobrze wychowana i nie pozwolę, żeby gość w moim pokoju spał na podłodze.
-Czyli że gdzie będzie spał? - zdziwił się.
-Właśnie. - dodał Jack.
-Na łóżku.
-A ty?
-Na łóżku, Aaron.
-Ale że z nim?!
-Nie wrzeszcz, matole. Tak z nim. Ale, Jack, ostrzegam. Będziesz się rozpychał, a zapomnę o dobrym wychowaniu i gościnności, i zepchnę cię na podłogę. I ja śpię po lewej.
-Nie ma sprawy. Zajmuję bardzo mało miejsca.
-To dobrze.
-I kto teraz jest frajerem, frajerze? - zaśmiał się Jack, za co chwilę później dostał poduszką. - O, dzięki. Przyda się.
-No oddaj! - zajęczał Walijczyk. Jack’a nie trzeba było prosić. Cisnął poduszką prosto w twarz kolegi i położył się grzecznie po prawej stronie łóżka.
-Zginiesz za to. Ale jutro. - powiedział Aaron, patrząc na Wilshere’a morderczym wzrokiem.
-Dobra, nie wiem jak wy, dzieciaki, ale ja zamierzam paść na łóżko i zasnąć w pięć minut. - powiedziałam gasząc światło i wczołgałam się do łóżka.
-Tylko tam grzecznie. Żebym wujkiem nie został.
-RAMSEY!

-Śpisz? - usłyszałam za sobą.
-Tak. - mruknęłam na wpół śpiąc.
-Kłamiesz. Nie odpowiedziałbyś, jakbyś spała.
Czy ja jakieś pieprzone deżawu* przeżywam?!
-Kolejny Sherlock... Też nie możesz spać?
-Też?
-Ostatnio Aaron miał ten sam problem.
-Jak go rozwiązaliście?
-Opowiedział mi historię swojego życia.
-Podziałało?
-Nie wiem, nie pamiętam kiedy skończył. - zaśmiałam się. - Nie no, dosłuchałam dzielnie do końca. A od tego gadania Ramsey'a zmogło i zasnął w ciągu kolejnych dziesięciu minut.
-Hmm. Więc opowiedz mi historię swojego życia.
-Nic ciekawego.
-No daj spokój.
-Urodziłam się drugiego stycznia prawie dziewiętnaście lat temu. Zaliczyłam przedszkole, podstawówkę, gimnazjum, jestem w trakcie liceum, a dokładniej w ostatniej klasie. W maju piszę maturę. To takie egzaminy końcowe, których wyniki decydują o przyjęciu na studia. W międzyczasie opuszczam szkołę, by spędzić miesiąc z ojcem, z którym niemal nie gadam od czterech lat.
-Jaka ty wylewna jesteś, co do swojej przeszłości...
-Schowaj sarkazm.
-A czemu nie gadasz z ojcem od tak długiego czasu?
-To długa historia... - chciałam go zbyć.
-Ja mam czas.
-Nie odpuścisz?
-Hmm.. - udał, że się zastanawia. - Nie. - powiedział stanowczo. - Mów, lżej ci się zrobi.
-No więc, drogi panie psychologu...

*******

* - błąd zamierzony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz