-W końcu! - zawołała Jen,
kiedy zbliżyliśmy się do grupki znajomych.
-Już mieliśmy wysyłać po was
ekipę poszukiwawczą. - zażartował Aaron. - Co robiliście tak długo?
-Pływaliśmy. - odpowiedział
Jack. - Gdzie reszta?
-Zanoszą rzeczy do auta. -
ledwie odpowiedział, a z oddali dosłyszeliśmy podniesione głosy, głównie
Wojtka. Był wściekły i ostro na coś przeklinał, a Wiktoria próbowała go
uspokajać.
-Co jest? - zapytał Aaron, jak
tylko wyszli zza drzew.
-Pierdolnęły mi dwie opony. -
warknął wściekły Polak. - Dwie na raz, rozumiecie? Utknęliśmy na tym zadupiu. -
dodał i zaczął rzucać jeszcze kilkoma wyzwiskami w nikomu nie znanym kierunku.
Jak już się wyżył, zaczęliśmy rozmyślać nad rozwiązaniem tej sytuacji. Oczywistym
wyjściem było zadzwonienie po lawetę, ale i tak nie moglibyśmy wszyscy wrócić
do Londynu. W końcu doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie jeśli Wiktoria
wróci z bliźniakami, Aaronem i Leą, Wojtek zabierze się z lawetą, a ja i Jack
zostaniemy w pierwszym hotelu, jaki znajdziemy, a jutro ktoś po nas przyjedzie,
bo dziś nie było już sensu jeździć w tę i z powrotem. Wszystkim taka opcja
odpowiadała, więc kiedy pozostali czekali z Wojtkiem, Aaron zabrał mnie i Jacka
na poszukiwanie noclegu. Długo nie musieliśmy szukać. Wokół jeziora pełno było
domków i pokoi na wynajem. Wzięliśmy pokój w pierwszym hotelu, jaki
znaleźliśmy. Jedyne, czego potrzebowałam to prysznic, kolacja i łóżko, a to
miejsce potrafiło to zapewnić. Niczego więcej nie trzeba mi było do szczęścia.
Jak tylko znaleźliśmy się w
pokoju, od razu poszłam do łazienki. Czułam, że mam w ubraniach pełno piasku i
nie chciałam, by to wszystko wylądowało na podłodze w pokoju. Weszłam do kabiny
prysznicowej i zdjęłam bluzę, z której posypało się sporo drobnych ziarenek.
Potrząsnęłam ją kilka razy, a kiedy już wszystko wyleciało, rzuciłam ją na
szafkę. Potem nachyliłam się i zaczęłam wytrząsać piach z włosów.
-Co robisz? - zapytał
rozbawiony Jack, opierając się o ścianę.
-Próbuję pozbyć się piachu z
włosów. Możesz wygrzebać z mojej torebki szczotkę? Taka mała, czarna, złożona.
- poprosiłam. Chwilę później miałam przedmiot w dłoni.
-Wyniosłaś chyba pół plaży. -
zaśmiał się.
-Ty lepiej też przetrząśnij
swoje ubrania. - Podniosłam się, odrzucając włosy na plecy. - Też pewnie trochę
tego masz.
Włączyłam wodę i spłukałam to,
co zebrało się w brodziku.
-Posuń się. - Jack dołączył do
mnie, jak tylko zakręciłam wodę. Z jego bluzy również się sypało. Ściągnęłam
spodenki i wywróciłam je do góry. W kieszeniach miałam chyba kolejne pół kilo.
-Ile my tego przywlekliśmy? -
jęknęłam, potrząsając koszulką, która poza bielizną była jedyną częścią
garderoby, jaką miałam na sobie. Jack poszedł w moje ślady i również wytrząsnął
piach ze spodni. To chyba było już wszystko, więc chciałam wyjść z kabiny, ale
Jack złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, całując moje ramię.
-Nadal jesteś zła? - jego głos
rozległ się tuż przy moim uchu, powodując przyjemne ciarki na moim karku. Z
całej siły powstrzymałam uśmiech, który pchał się na moje usta.
-Trochę. - powiedziałam, siląc
się na obojętny ton. Ponownie poczułam jego usta na swojej skórze. Zagryzłam
wargę, wypuszczając głęboki oddech. Odwrócił mnie, a potem, nie odrywając
swoich oczu od moich, popchnął mnie delikatnie, dopóki za plecami nie poczułam
ściany.
-W takim razie muszę wkupić
się w twoje łaski. - wyszeptał do mojego ucha, a potem pocałował miejsce tuż
pod nim. Pocałunkami wyznaczył ścieżkę po mojej szyi, do mojego ramienia. Kiedy
dotarł do miejsca, w którym zaczęła ograniczać do moja koszulka, po prostu ją
ściągnął i odrzucił za siebie. Chciał wrócić do całowania mojej skóry, ale
byłam zbyt niecierpliwa. Wzięłam jego twarz w dłonie i przyciągnęłam do siebie,
całując jego usta. - Już nie jesteś zła. - zaśmiał się, odrywając się ode mnie
na chwilę.
-Zamknij się. - mruknęłam,
ponownie łącząc nasze usta. Chwilę później to ja przerwałam pocałunek, jednak
tylko po to, by pozbyć się jego koszulki. Żeby móc czuć jego skórę pod palcami
i całować każdy jej kawałek. Przesunął dłonie z moich pleców na pośladki,
ścisnął je lekko i uniósł mnie do góry.
I wtedy zaczął dzwonić mój
telefon. Starałam się go zignorować, ale cholerne urządzenie nie przestawało
dzwonić.
-Zostaw to. - powiedział,
kiedy odsunęłam się od niego.
-Może to coś ważnego? Może coś
się stało?
Nie ukrywał niezadowolenia,
ale postawił mnie i wyszedł z kabiny prysznicowej zaraz za mną. Wzięłam do ręki
telefon, który właśnie przestał dzwonić i spojrzałam na wyświetlacz. Dwa
nieodebrane połączenia od Jen. Już miałam oddzwonić, ale dostałam od niej SMS.
Odezwij się, jak skończycie ;)
Zaśmiałam się i wybrałam jej
numer, ale mój telefon został mi zabrany.
-Jack...
-Miałaś się odezwać, jak skończymy.
A jeszcze nie skończyliśmy. - uśmiechnął się odłożył mój wyłączony już telefon
na szafkę. Pokręciłam głową, ale stanęłam na palcach i pocałowałam go, a potem
zaczęłam ciągnąć z powrotem pod prysznic.
-Miałam wziąć prysznic, więc
czemu by nie połączyć przyjemnego z pożytecznym?
Po wspólnym prysznicu
zamówiliśmy kolację i zjedliśmy ją w łóżku, oglądając powtórkę jakiegoś
programu rozrywkowego w telewizji. Kiedy oboje opróżniliśmy talerze, Jack wstał
i odstawił naczynia na niewielki stolik, w międzyczasie odbierając dzwoniący
telefon. Wyglądało na to, że dawno nie miał kontaktu ze swoim rozmówcą, ale był
naprawdę szczęśliwy, że w końcu doszło do tej rozmowy. Z uśmiechem obserwowałam
jego przepełnioną radością twarzą. Leżałam na boku i wodziłam wzrokiem za
chłopakiem, który chodził w tę z powrotem po pokoju, żywo gestykulując. Powoli
czułam, że powieki ciążą mi coraz bardziej. Nic się nie stanie, jak przymknę je
na chwilę. Ułożyłam się wygodniej i zamknęłam oczy, ciągle słysząc głos Jacka.
W końcu chłopak pożegnał się z rozmówcą, ale nie miałam ochoty podnosić powiek.
Było mi tak przyjemnie. Materac obok mnie ugiął się pod ciężarem chłopaka i
chwilę później poczułam jego usta na policzku. Dopiero wtedy leniwie otworzyłam
oczy, spoglądając na niego.
-Myślałem, że już śpisz. -
powiedział cicho i pocałował lekko moje usta, układając się obok mnie. Objął
mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego ciepły, nagi tors.
-Kto dzwonił?
-Kumpel z młodzieżowej
reprezentacji. Dzwonił się pochwalić, że przechodzi do Arsenalu.
-Przystojny? - zapytałam, za
co dostałam kuksańca w żebra. Zaśmiałam się cicho, mocniej się do niego
przytulając. - Znaczy się... czy jest dobry?
-Nie tak dobry jak ja...
-Czyli jest pomocnikiem i
konkurencją dla ciebie. - wywnioskowałam ze słów chłopaka.
-Hej! - szturchnął mnie,
oburzony moimi słowami. Leniwie uniosłam się na łokciu i podciągnęłam odrobinę
do góry, składając krótki pocałunek na jego ustach.
-Dla mnie zawsze będziesz
numerem jeden. - powiedziałam w jego usta i po raz kolejny złączyłam je ze
swoimi. Chciałam wrócić na swoje miejsce przy jego boku, ale nie pozwolił mi.
Zamiast tego wciągnął mnie na siebie i objął mocno w talii, nie pozwalając
zsunąć się na łóżko. - Jack, puść mnie. Już najwyższa pora spać.
-Więc śpij. - odpowiedział,
jakby to było coś oczywistego.
-Tu? Na tobie?
-Mhm.
-Nie chce cię zgnieść.
-A ja chcę mieć cię najbliżej,
jak to tylko możliwe. Poza tym, ledwie czuję twój ciężar.
-Ale... - chciałam się dalej
spierać, ale uniemożliwiły mi to jego usta, które znalazły się na moich. -
Niech ci będzie. - westchnęłam, poddając się i ułożyłam głowę na jego ramieniu.
Pocałował mnie w czoło, a ja wtuliłam twarz w jego szyję, składając tam kilka
dobrych pocałunków. Dłonie Jacka wsunęły się pod jego koszulkę, którą miałam na
sobie i zaczęły powoli przesuwać się po moich plecach, masując je w przyjemnym
i usypiającym tempie.
Obudziłam się pierwsza. W
trakcie snu mój tyłek i nogi zsunęły się z ciała chłopaka, ale od pasa w górę
wciąż go przygniatałam. Przez chwilę leżałam tak, zupełnie bez ruchu,
wsłuchując się w spokojny oddech chłopaka i bicie jego serca. W końcu jednak
musiałam wstać i udać się do łazienki. W miarę możliwości załatwiłam wszystkie
poranne czynności. Potem, z braku ciekawszego zajęcia, wróciłam do łóżka. Nie
chciałam budzić Jacka zwłaszcza, że nikt z Londynu jeszcze nie dzwonił i nie
zapowiadał, o której po nas przyjedzie. Wzięłam telefon w dłoń, wsunęłam się
pod kołdrę i włączyłam WhatsAppa. Miałam szczęście, że udało mi się złapać
Paulę. Ona narzekała mi na to, że z samego rana musiała jechać do babci na
wieś, a ja opowiedziałam jej o mojej wczorajszej rozmowie z Jaśkiem. W końcu
ona musiała wziąć się do roboty, bo przecież po coś do tej babci pojechała, a
ja po zakończonej rozmowie zaczęłam się nudzić. Postanowiłam więc obudzić
mojego towarzysza niedoli. Zaczęłam od delikatnego przesuwania palcem po jego
twarzy. Łaskotało go to i co chwila robił jakieś śmieszne miny, próbując pozbyć
się tego uczucia, ale ja upierdliwie dalej go męczyłam. Ostatecznie więc
wykręcił się do mnie plecami.
-Jack. - pochyliłam się i
pocałowałam jego lekko zarośnięty policzek. - Jacky, wstawaj. Już południe. -
potrząsnęłam nim lekko, ale tylko mruczał coś pod nosem. W końcu odwrócił się w
moją stronę i zamknął mnie w uścisku, krępując moje ruchy. - Jack, nie! Trzeba
wstać. - nie poddawałam się i walczyłam. W końcu udało mi się wyswobodzić ręce. Popchnęłam go tak, że znalazł się na plecy i szybko przerzuciłam przez niego
jedną nogę, siadając na jego brzuchu. - Wilshere! - podniosłam głos, na co skrzywił
się nieznacznie. - Jeśli zaraz nie podniesiesz swojego seksownego tyłka, czeka
cię kara. - ostrzegłam. Dałam mu kilka chwil na reakcję, ale kiedy żadnej nie
uzyskałam, zaczęłam działać. Pochyliłam się i zaczęłam zostawiać pocałunki na
jego skórze. Na policzkach, na szczęce, na szyi. Schodziłam coraz niżej, kręcąc
pupą, która teraz znajdowała się tuż nad jego bokserkami. W końcu poczułam jego
dłonie na moich ramionach. Podciągnął mnie do góry i wpił się w moje usta.
-Takie pobudki lubię. -
mruknął między kolejnymi pocałunkami. - I nie wiem, jakim cudem to ma być kara,
ale takie kary też lubię. - dodał, kiedy jego dłonie zjeżdżały wzdłuż mojego
ciała. Na chwilę zatrzymał je na moich pośladkach, ściskając je lekko. Potem
przesunął je wyżej, na biodra. Złapał je mocniej i przycisnął mnie do siebie.
Mogłam poczuć, że nie tylko jest obudzony, ale również pobudzony. To mi wystarczyło. Przerwałam pocałunek, chociaż nie
miałam na to większej ochoty. Zdjęłam z siebie jego ręce i zeszłam z niego, a
potem z łóżka.
-Gabe? Co ty robisz? - zapytał
zdezorientowany. Wyglądał przy tym naprawdę uroczo.
-Idę się ubrać.
-Teraz?
-To jest właśnie ta kara,
Słoneczko. - zaśmiałam się i poszłam do łazienki, gdzie zostały wszystkie nasze
ciuchy. Zrzuciłam koszulkę Jacka i założyłam stanik, a potem własną koszulkę.
Na pupę wciągnęłam spodnie, a frotką, którą znalazłam w jednej z kieszeni
związałam włosy w luźnego kucyka. Wyszłam z łazienki i od razu wpadłam w ręce
Jacka. Przyparł mnie do ściany obok drzwi, siląc się na groźną minę, ale w jego
spojrzeniu nie było ani grama złości.
-Jesteś bardzo brutalną
kobietą. - powiedział, wbijając we mnie spojrzenie. - Mam nadzieję, że taki
wybryk się nie powtórzy.
-Jesteś uroczy, kiedy starasz
się brzmieć groźnie. - powiedziałam z uśmiechem i cmoknęłam go w nos. - A
wybryk się nie powtórzy, jeśli sobie nie zasłużysz. - chciałam odejść, ale
znowu zostałam przyciśnięta do ściany. Tym razem nie tylko przez jego ręce, ale
też całe ciało. Jego usta szybko znalazły się na mojej szyi, zasysając fragment
skóry. Z początku łaskotało, ale kiedy łaskotki przerodziły się w lekki ból,
zdałam sobie sprawę z tego, co robi i zaczęłam się wyrywać.
-Nie, Jack, przestań! -
zaczęłam piszczeć, próbując mu się wyrwać, ale naturalnie był dla mnie za
silny. Chwilę później skończył swoje dzieło. Pocałował lekko zaczerwienioną
skórę i dmuchnął chłodnym powietrzem, uśmierzając niewielki dyskomfort.
Zadowolony ze swojego dzieła puścił mnie, a ja od razu pobiegłam do lustra w
łazience. -Serio, Wilshere? Malinka? -
zapytałam ze zrezygnowaniem, patrząc w odbiciu na stojącego za mną chłopaka. -
Co ty, piętnaście lat masz?
-Szesnaście. - Wyszczerzył
się, całując moje ramię.
-Ta, chyba pięć lat temu. - prychnęłam
i wyszłam z pomieszczenia, ignorując jego oburzone krzyki.
***
Cześć czołem!
Trochę się ociągałam z dodaniem tego rozdziału, bo zastanawiałam się, jak dalej pociągnąć to opowiadanie. A dokładniej miałam dylemat, czy zostawić akcję tak, jak jest, czyli w 2011 roku, czy jednak podgonić ją do przodu i przenieść do obecnego roku. Nadal jeszcze się waham, choć bardziej chylę się ku opcji drugiej. Ciekawa jestem jeszcze co wy o tym myślicie, więc poczekam z decyzją jeszcze kilka dni, a później zacznę pracować nad nowym rozdziałem.
Dziękuję za to, że jesteście, mimo tak ogromnej przerwy i mimo rzadko pojawiających się rozdziałów. Jesteście cudowne xx