wtorek, 31 marca 2015

#38. "Jesteś bardzo brutalną kobietą."



-W końcu! - zawołała Jen, kiedy zbliżyliśmy się do grupki znajomych.
-Już mieliśmy wysyłać po was ekipę poszukiwawczą. - zażartował Aaron. - Co robiliście tak długo?
-Pływaliśmy. - odpowiedział Jack. - Gdzie reszta?
-Zanoszą rzeczy do auta. - ledwie odpowiedział, a z oddali dosłyszeliśmy podniesione głosy, głównie Wojtka. Był wściekły i ostro na coś przeklinał, a Wiktoria próbowała go uspokajać.
-Co jest? - zapytał Aaron, jak tylko wyszli zza drzew.
-Pierdolnęły mi dwie opony. - warknął wściekły Polak. - Dwie na raz, rozumiecie? Utknęliśmy na tym zadupiu. - dodał i zaczął rzucać jeszcze kilkoma wyzwiskami w nikomu nie znanym kierunku. Jak już się wyżył, zaczęliśmy rozmyślać nad rozwiązaniem tej sytuacji. Oczywistym wyjściem było zadzwonienie po lawetę, ale i tak nie moglibyśmy wszyscy wrócić do Londynu. W końcu doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie jeśli Wiktoria wróci z bliźniakami, Aaronem i Leą, Wojtek zabierze się z lawetą, a ja i Jack zostaniemy w pierwszym hotelu, jaki znajdziemy, a jutro ktoś po nas przyjedzie, bo dziś nie było już sensu jeździć w tę i z powrotem. Wszystkim taka opcja odpowiadała, więc kiedy pozostali czekali z Wojtkiem, Aaron zabrał mnie i Jacka na poszukiwanie noclegu. Długo nie musieliśmy szukać. Wokół jeziora pełno było domków i pokoi na wynajem. Wzięliśmy pokój w pierwszym hotelu, jaki znaleźliśmy. Jedyne, czego potrzebowałam to prysznic, kolacja i łóżko, a to miejsce potrafiło to zapewnić. Niczego więcej nie trzeba mi było do szczęścia.
Jak tylko znaleźliśmy się w pokoju, od razu poszłam do łazienki. Czułam, że mam w ubraniach pełno piasku i nie chciałam, by to wszystko wylądowało na podłodze w pokoju. Weszłam do kabiny prysznicowej i zdjęłam bluzę, z której posypało się sporo drobnych ziarenek. Potrząsnęłam ją kilka razy, a kiedy już wszystko wyleciało, rzuciłam ją na szafkę. Potem nachyliłam się i zaczęłam wytrząsać piach z włosów.
-Co robisz? - zapytał rozbawiony Jack, opierając się o ścianę.
-Próbuję pozbyć się piachu z włosów. Możesz wygrzebać z mojej torebki szczotkę? Taka mała, czarna, złożona. - poprosiłam. Chwilę później miałam przedmiot w dłoni.
-Wyniosłaś chyba pół plaży. - zaśmiał się.
-Ty lepiej też przetrząśnij swoje ubrania. - Podniosłam się, odrzucając włosy na plecy. - Też pewnie trochę tego masz.
Włączyłam wodę i spłukałam to, co zebrało się w brodziku.
-Posuń się. - Jack dołączył do mnie, jak tylko zakręciłam wodę. Z jego bluzy również się sypało. Ściągnęłam spodenki i wywróciłam je do góry. W kieszeniach miałam chyba kolejne pół kilo.
-Ile my tego przywlekliśmy? - jęknęłam, potrząsając koszulką, która poza bielizną była jedyną częścią garderoby, jaką miałam na sobie. Jack poszedł w moje ślady i również wytrząsnął piach ze spodni. To chyba było już wszystko, więc chciałam wyjść z kabiny, ale Jack złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie, całując moje ramię.
-Nadal jesteś zła? - jego głos rozległ się tuż przy moim uchu, powodując przyjemne ciarki na moim karku. Z całej siły powstrzymałam uśmiech, który pchał się na moje usta.
-Trochę. - powiedziałam, siląc się na obojętny ton. Ponownie poczułam jego usta na swojej skórze. Zagryzłam wargę, wypuszczając głęboki oddech. Odwrócił mnie, a potem, nie odrywając swoich oczu od moich, popchnął mnie delikatnie, dopóki za plecami nie poczułam ściany.
-W takim razie muszę wkupić się w twoje łaski. - wyszeptał do mojego ucha, a potem pocałował miejsce tuż pod nim. Pocałunkami wyznaczył ścieżkę po mojej szyi, do mojego ramienia. Kiedy dotarł do miejsca, w którym zaczęła ograniczać do moja koszulka, po prostu ją ściągnął i odrzucił za siebie. Chciał wrócić do całowania mojej skóry, ale byłam zbyt niecierpliwa. Wzięłam jego twarz w dłonie i przyciągnęłam do siebie, całując jego usta. - Już nie jesteś zła. - zaśmiał się, odrywając się ode mnie na chwilę.
-Zamknij się. - mruknęłam, ponownie łącząc nasze usta. Chwilę później to ja przerwałam pocałunek, jednak tylko po to, by pozbyć się jego koszulki. Żeby móc czuć jego skórę pod palcami i całować każdy jej kawałek. Przesunął dłonie z moich pleców na pośladki, ścisnął je lekko i uniósł mnie do góry.
I wtedy zaczął dzwonić mój telefon. Starałam się go zignorować, ale cholerne urządzenie nie przestawało dzwonić.
-Zostaw to. - powiedział, kiedy odsunęłam się od niego.
-Może to coś ważnego? Może coś się stało?
Nie ukrywał niezadowolenia, ale postawił mnie i wyszedł z kabiny prysznicowej zaraz za mną. Wzięłam do ręki telefon, który właśnie przestał dzwonić i spojrzałam na wyświetlacz. Dwa nieodebrane połączenia od Jen. Już miałam oddzwonić, ale dostałam od niej SMS.
Odezwij się, jak skończycie ;)
Zaśmiałam się i wybrałam jej numer, ale mój telefon został mi zabrany.
-Jack...
-Miałaś się odezwać, jak skończymy. A jeszcze nie skończyliśmy. - uśmiechnął się odłożył mój wyłączony już telefon na szafkę. Pokręciłam głową, ale stanęłam na palcach i pocałowałam go, a potem zaczęłam ciągnąć z powrotem pod prysznic.
-Miałam wziąć prysznic, więc czemu by nie połączyć przyjemnego z pożytecznym?

Po wspólnym prysznicu zamówiliśmy kolację i zjedliśmy ją w łóżku, oglądając powtórkę jakiegoś programu rozrywkowego w telewizji. Kiedy oboje opróżniliśmy talerze, Jack wstał i odstawił naczynia na niewielki stolik, w międzyczasie odbierając dzwoniący telefon. Wyglądało na to, że dawno nie miał kontaktu ze swoim rozmówcą, ale był naprawdę szczęśliwy, że w końcu doszło do tej rozmowy. Z uśmiechem obserwowałam jego przepełnioną radością twarzą. Leżałam na boku i wodziłam wzrokiem za chłopakiem, który chodził w tę z powrotem po pokoju, żywo gestykulując. Powoli czułam, że powieki ciążą mi coraz bardziej. Nic się nie stanie, jak przymknę je na chwilę. Ułożyłam się wygodniej i zamknęłam oczy, ciągle słysząc głos Jacka. W końcu chłopak pożegnał się z rozmówcą, ale nie miałam ochoty podnosić powiek. Było mi tak przyjemnie. Materac obok mnie ugiął się pod ciężarem chłopaka i chwilę później poczułam jego usta na policzku. Dopiero wtedy leniwie otworzyłam oczy, spoglądając na niego.
-Myślałem, że już śpisz. - powiedział cicho i pocałował lekko moje usta, układając się obok mnie. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego ciepły, nagi tors.
-Kto dzwonił?
-Kumpel z młodzieżowej reprezentacji. Dzwonił się pochwalić, że przechodzi do Arsenalu.
-Przystojny? - zapytałam, za co dostałam kuksańca w żebra. Zaśmiałam się cicho, mocniej się do niego przytulając. - Znaczy się... czy jest dobry?
-Nie tak dobry jak ja...
-Czyli jest pomocnikiem i konkurencją dla ciebie. - wywnioskowałam ze słów chłopaka.
-Hej! - szturchnął mnie, oburzony moimi słowami. Leniwie uniosłam się na łokciu i podciągnęłam odrobinę do góry, składając krótki pocałunek na jego ustach.
-Dla mnie zawsze będziesz numerem jeden. - powiedziałam w jego usta i po raz kolejny złączyłam je ze swoimi. Chciałam wrócić na swoje miejsce przy jego boku, ale nie pozwolił mi. Zamiast tego wciągnął mnie na siebie i objął mocno w talii, nie pozwalając zsunąć się na łóżko. - Jack, puść mnie. Już najwyższa pora spać.
-Więc śpij. - odpowiedział, jakby to było coś oczywistego.
-Tu? Na tobie?
-Mhm.
-Nie chce cię zgnieść.
-A ja chcę mieć cię najbliżej, jak to tylko możliwe. Poza tym, ledwie czuję twój ciężar.
-Ale... - chciałam się dalej spierać, ale uniemożliwiły mi to jego usta, które znalazły się na moich. - Niech ci będzie. - westchnęłam, poddając się i ułożyłam głowę na jego ramieniu. Pocałował mnie w czoło, a ja wtuliłam twarz w jego szyję, składając tam kilka dobrych pocałunków. Dłonie Jacka wsunęły się pod jego koszulkę, którą miałam na sobie i zaczęły powoli przesuwać się po moich plecach, masując je w przyjemnym i usypiającym tempie.

Obudziłam się pierwsza. W trakcie snu mój tyłek i nogi zsunęły się z ciała chłopaka, ale od pasa w górę wciąż go przygniatałam. Przez chwilę leżałam tak, zupełnie bez ruchu, wsłuchując się w spokojny oddech chłopaka i bicie jego serca. W końcu jednak musiałam wstać i udać się do łazienki. W miarę możliwości załatwiłam wszystkie poranne czynności. Potem, z braku ciekawszego zajęcia, wróciłam do łóżka. Nie chciałam budzić Jacka zwłaszcza, że nikt z Londynu jeszcze nie dzwonił i nie zapowiadał, o której po nas przyjedzie. Wzięłam telefon w dłoń, wsunęłam się pod kołdrę i włączyłam WhatsAppa. Miałam szczęście, że udało mi się złapać Paulę. Ona narzekała mi na to, że z samego rana musiała jechać do babci na wieś, a ja opowiedziałam jej o mojej wczorajszej rozmowie z Jaśkiem. W końcu ona musiała wziąć się do roboty, bo przecież po coś do tej babci pojechała, a ja po zakończonej rozmowie zaczęłam się nudzić. Postanowiłam więc obudzić mojego towarzysza niedoli. Zaczęłam od delikatnego przesuwania palcem po jego twarzy. Łaskotało go to i co chwila robił jakieś śmieszne miny, próbując pozbyć się tego uczucia, ale ja upierdliwie dalej go męczyłam. Ostatecznie więc wykręcił się do mnie plecami.
-Jack. - pochyliłam się i pocałowałam jego lekko zarośnięty policzek. - Jacky, wstawaj. Już południe. - potrząsnęłam nim lekko, ale tylko mruczał coś pod nosem. W końcu odwrócił się w moją stronę i zamknął mnie w uścisku, krępując moje ruchy. - Jack, nie! Trzeba wstać. - nie poddawałam się i walczyłam. W końcu udało mi się wyswobodzić ręce. Popchnęłam go tak, że znalazł się na plecy i szybko przerzuciłam przez niego jedną nogę, siadając na jego brzuchu. - Wilshere! - podniosłam głos, na co skrzywił się nieznacznie. - Jeśli zaraz nie podniesiesz swojego seksownego tyłka, czeka cię kara. - ostrzegłam. Dałam mu kilka chwil na reakcję, ale kiedy żadnej nie uzyskałam, zaczęłam działać. Pochyliłam się i zaczęłam zostawiać pocałunki na jego skórze. Na policzkach, na szczęce, na szyi. Schodziłam coraz niżej, kręcąc pupą, która teraz znajdowała się tuż nad jego bokserkami. W końcu poczułam jego dłonie na moich ramionach. Podciągnął mnie do góry i wpił się w moje usta.
-Takie pobudki lubię. - mruknął między kolejnymi pocałunkami. - I nie wiem, jakim cudem to ma być kara, ale takie kary też lubię. - dodał, kiedy jego dłonie zjeżdżały wzdłuż mojego ciała. Na chwilę zatrzymał je na moich pośladkach, ściskając je lekko. Potem przesunął je wyżej, na biodra. Złapał je mocniej i przycisnął mnie do siebie. Mogłam poczuć, że nie tylko jest obudzony, ale również pobudzony. To mi wystarczyło. Przerwałam pocałunek, chociaż nie miałam na to większej ochoty. Zdjęłam z siebie jego ręce i zeszłam z niego, a potem z łóżka.
-Gabe? Co ty robisz? - zapytał zdezorientowany. Wyglądał przy tym naprawdę uroczo.
-Idę się ubrać.
-Teraz?
-To jest właśnie ta kara, Słoneczko. - zaśmiałam się i poszłam do łazienki, gdzie zostały wszystkie nasze ciuchy. Zrzuciłam koszulkę Jacka i założyłam stanik, a potem własną koszulkę. Na pupę wciągnęłam spodnie, a frotką, którą znalazłam w jednej z kieszeni związałam włosy w luźnego kucyka. Wyszłam z łazienki i od razu wpadłam w ręce Jacka. Przyparł mnie do ściany obok drzwi, siląc się na groźną minę, ale w jego spojrzeniu nie było ani grama złości.
-Jesteś bardzo brutalną kobietą. - powiedział, wbijając we mnie spojrzenie. - Mam nadzieję, że taki wybryk się nie powtórzy.
-Jesteś uroczy, kiedy starasz się brzmieć groźnie. - powiedziałam z uśmiechem i cmoknęłam go w nos. - A wybryk się nie powtórzy, jeśli sobie nie zasłużysz. - chciałam odejść, ale znowu zostałam przyciśnięta do ściany. Tym razem nie tylko przez jego ręce, ale też całe ciało. Jego usta szybko znalazły się na mojej szyi, zasysając fragment skóry. Z początku łaskotało, ale kiedy łaskotki przerodziły się w lekki ból, zdałam sobie sprawę z tego, co robi i zaczęłam się wyrywać.
-Nie, Jack, przestań! - zaczęłam piszczeć, próbując mu się wyrwać, ale naturalnie był dla mnie za silny. Chwilę później skończył swoje dzieło. Pocałował lekko zaczerwienioną skórę i dmuchnął chłodnym powietrzem, uśmierzając niewielki dyskomfort. Zadowolony ze swojego dzieła puścił mnie, a ja od razu pobiegłam do lustra w łazience. -Serio, Wilshere? Malinka?  - zapytałam ze zrezygnowaniem, patrząc w odbiciu na stojącego za mną chłopaka. - Co ty, piętnaście lat masz?
-Szesnaście. - Wyszczerzył się, całując moje ramię.
-Ta, chyba pięć lat temu. - prychnęłam i wyszłam z pomieszczenia, ignorując jego oburzone krzyki.

***

Cześć czołem! 
Trochę się ociągałam z dodaniem tego rozdziału, bo zastanawiałam się, jak dalej pociągnąć to opowiadanie. A dokładniej miałam dylemat, czy zostawić akcję tak, jak jest, czyli w 2011 roku, czy jednak podgonić ją do przodu i przenieść do obecnego roku. Nadal jeszcze się waham, choć bardziej chylę się ku opcji drugiej. Ciekawa jestem jeszcze co wy o tym myślicie, więc poczekam z decyzją jeszcze kilka dni, a później zacznę pracować nad nowym rozdziałem.
Dziękuję za to, że jesteście, mimo tak ogromnej przerwy i mimo rzadko pojawiających się rozdziałów. Jesteście cudowne xx